Krótkie opowiadanie zainspirowane powieścią Jeffreya Eugenidesa "The Virgin Suicides".


Złóż małe serce ptasie.
Ułóż w trumience szklanej
gałęziami chrustu usłanej.
Złóż je, nie zaśnie.

Pogrzebane zostanie między ciernie.
Zaklęte czekać poczęło wiernie
na duszę co podcięła mu skrzydła
i uwięziła w miłości sidłach.

Bezgłośnie wciąż bije oczarowane
wyłapując wiatru myśli rozwiane.
Oczekując, tępy ból stara się znieść
cicho nucąc monotoniczną pieśń.


Wróciła, pozostało niewidoczne.
Spoglądało na nią ukryte;
szło nie zostało rozbite.
Wróciła, dla niej nieobecne.

Człowieku...
Nigdy nie dojrzysz wiecznego serca.
Nigdy nie dosłyszysz jego głosu.
Nigdy nie poczujesz jego bicia.
Zapominasz zadufany w swoim oddechu,
że to serce...
To ja...
I Ty!

Ja.

Nieistotna cząstka świata.

Ty.

Światło w tunelu życia.

My.

Gra na czas, bez graczy.

Ona.

Mała, cicha, niezauważona.

On.

Gwiazda na jej małym niebie.

Oni.

Splątani przeznaczeniem.

Wy.

Obserwatorzy uczucia.

Wy.

Krytycy odwagi.

Wy.

Nie wiecie, co widzicie...

Mowa

ograniczona do

kilku ruchów na klawiaturze

bez większych emocji

wystukania marnych znaków

bez precyzyjnych gestów

Uczucia

zredukowane do

filigranowego uśmiechu

z lekką obłudą ku monitorowi

nowoczesnych metod antyreligijnych

z wirtualnym fetyszem na czele

Nowy wyczłowieczony

człowiek XXI wieku

Nie masz konta? Zarejestruj się

Zaloguj się na swoje konto