Krótkie opowiadanie zainspirowane powieścią Jeffreya Eugenidesa "The Virgin Suicides".
- Pyta pan czy chciałabym być ikoną? Znana, kochana... Uśmiecha się pan, bo z góry zna odpowiedź. To takie oczywiste, blask reflektorów, dźwięki sceny. Ja wśród tego szumu. Widownia na kolanach, owacje, kwiaty.Tak, tego bym chciała. Ma mi pan za złe? Każdy potrzebuje uwagi. Niech pan nie przeczy, nie bądźmy małostkowi. Bo widzi pan tak już w życiu jest, że trzeba grać. Skoro trzeba, to czemu by nie robić tego lepiej od innych, czemu nie czerpać korzyści? Po co ta mina? Niech pan nie udaje niewiniątka, z pewnością nieraz pan skłamał. Nie? A pana żona, dzieci? Co pan im mówi, kiedy siedzimy tu razem wieczorami?
Myśli pan, że milczenie to nie kłamstwo. Istotnie można się w tym pogubić. Ale ja nie o tym. Bo widzi pan ta rola to dla mnie wszystko, spełnienie marzeń, szczyt możliwości. Niejedna to panu mówiła, ale niech pan tylko spojrzy w moje oczy, to zawładnęło mną całą. Widzę siebie jako Cecilię z "Przekleństwa niewinności". Samobójstwo to proszę pana nic trudnego. Proszę mnie sprawdzić.
...
Reżyser wyłączył kamerę, otarł twarz chustką, wyrzucił rękawiczki. Następnego dnia w dziennikach i porannych wiadomościach zagrzmiało. Najsłynniejsza zabójczyni na Broadwayu. Czy to przypadek? Przeklęta sztuka? Czy tak bardzo chciała wczuć się w rolę. Przewracając kartki, uniósł kącik ust.
-Taki ból czujesz, gdy pragniesz za bardzo. - pomyślał. Odłożył gazetę w kąt i wyszedł na spacer.