Powszechnie wszystkim wiadomo, że środki komunikacji miejskiej są ciekawym "miejscem". Dziś nieszczęsnym zbiegiem okoliczności popsuły mi się słuchawki i nie mogłam pogrążyć się w czeluściach mojej ulubionej muzyki.
Co więcej, musiałam usiąść obok nieznanej mi starszej pani zajmującej całe swoje siedzenie i połowę mojego. Jednak byłam w stanie to znieść. Problemem okazało się zupełnie co innego - siedzące za mną głośno rozmawiające dziewczyny. Wiem, że nie powinno się podsłuchiwać i nigdy właściwie tego nie robię, ale... nie dało się nie słyszeć tej rozmowy. Aż takiego niedosłuchu nie mam (niestety). Istną męką było 20 minut jazdy po 8 godzinach szkoły. Ze środowiska ludzi uczących się do matury trafiam w otoczenie ludzi nieznających zasad komunikacji werbalnej i nieumiejących porozumiewać się ze sobą w sposób właściwy. Ja nawet słowami nie umiem określić tematu rozmowy ani jej konstrukcji. Każde wypowiedziane zdanie było bezmyślne i nijak się miało do wypowiedzi poprzedniczki. Po prostu "uszy więdną", chociaż w rozmowie jako takiej nie znalazłam ani jednego przekleństwa.
Myślę jednak, że takie przysłuchiwanie sie z boku było cenną lekcją. Zaczęłam sie zastanawiać, czy moje pogawędki z innymi nie sprawiają takiego samego złego, nieprzyjemnego, niesmacznego wrażenia dla osób przypadkowo mnie słyszących... Jak wyszłam z tego autobusu, to westchnęłam z ulgą, ale ciągle zadawałam sobie pytania : czy ja też nieświadomie tak rozmawiam z ludźmi? Może powinnam coś zmienić w sposobie mojego mówienia, a nawet układania zdań? Może warto podszlifować język ojczysty, a nawet nauczyć się kilku elokwentnych wyrazów? Niemniej doszłam do wniosku, że zawsze można poprawić coś w sposobie wyrażania swoich myśli. Niekoniecznie muszę zarzucać moich rozmówców "trudnymi" wyrazami, bo to też może okazać sie barierą w kontaktach z ludźmi nawet inteligentnymi. Poza tym, żeby ulepszyć swój język, naprawdę trzeba chcieć. Rozmowa wyraża to, co mamy w środku. Od razu widać, kto wypowiada się w sposób sztuczny, wymuszony, szpanerski. Chciałabym tego uniknąć, bo sama wiem, jakie nieprzyjemne wrażenie wywierają na mnie tacy ludzie.
Jaka puenta? Jestem człowiekiem prostym, pewnie jak większość uczniów naszej szkoły, nie zadaję się z samymi inteligentami, ale to nie znaczy, że mam wyrażać się niedbale i w sposób chaotyczny. Nie muszę też rozmawiać o bzdurach, o których właściwie rozmawia się chyba tylko po to, by zniszczyć/zabić/zniweczyć ciszę, która jednak okazuje się czasem złotem. Mam nadzieję, że kiedy usiądę w autobusie obok koleżanki i nawiążę z nią miłą konwersację, to nie będzie to męczące dla uszu postronnych osób.
xyz