Biblioteka Narodowa opublikowała niedawno raport z najnowszych badań pt. Społeczny zasięg książki w Polsce w 2012 r. Ile jest „rzeczywistych” czytelników w naszym kraju? O ile mniej lub więcej niż dwa lata temu?

 

Nietrudno się domyślić, że niewątpliwie ubyło czytelników na przestrzeni dwóch lat i po przeczytaniu owego raportu naprawdę można chwycić się za głowę. Kiedy przechadzam się po księgarniach, empikach i bibliotekach trójmiejskich zawsze widzę dużo ludzi zainteresowanych literaturą. Można pomyśleć, że problem z czytelnictwem jest nadmuchany. W takim wypadku wynik 11% „rzeczywistych” czytelników przyprawia o zawrót głowy. Ktoś może powiedzieć: „Przecież zawsze tak było. Ciągle mówi się o spadku czytelnictwa”. Owszem, mówi się. Niemniej, jak podaje raport „w ciągu dekady 1994-2004 odsetek takich osób wynosił 22-24%”. Widać różnicę.

Nie będę tutaj przytaczała wszystkich cyfr, bo nie ma potrzeby powtarzać całego raportu, który możecie zobaczyć tutaj :

http://www.bn.org.pl/download/document/1362741578.pdf

Szczególnie zainteresował mnie podtytuł Dlaczego nie czytamy? Odpowiedzi na to pytanie jednak nie otrzymujemy. Dowiadujemy się, że 53% z nieczytających w ogóle, nigdy nie czytało lub robiło to tylko wtedy, gdy zmuszały do tego obowiązki szkolne. Poza tym 47% nieczytających kiedyś sięgało po książki, ale z czasem przestali. Za przykład podano osoby wykształcone. Bardzo mnie to zdziwiło. Podsumowanie jest lekko przesadzone:

„...[zanik czytelnictwa u wykształconych osób] stanowi ślad ważnego przeobrażenia tej kategorii społecznej, która to przemiana -najogólniej, rzecz ujmując- doprowadziła do sytuacji, w której ludzie formalnie wysoko wykształceni w sensie kulturowym już niekoniecznie są inteligentami.”

Nic przecież nowego w tym, że coraz więcej ludzi zdobywa wykształcenie, by je po prostu mieć. Nie dziwi również fakt, że student nie musi być inteligentem, by zdobyć wykształcenie. Taki osobnik po prostu czyta, jak przez wszystkie lata w szkole – z musu. Nie każde też wykształcenie wymaga dużych ilości przeczytanych książek.

Mam jeszcze jeden zarzut, do powyższego wniosku. Nie każdy przecież, kto czyta książki, jest dzięki temu inteligentem. Na rynku rosną i poszerzają się regału z literaturą kompletnie nic niewnoszącą do życia. Po ostatnim wybuchu fascynacji książkami erotyczno-pornograficznymi, po raz pierwszy dochodzę do wniosku, że czytanie może ogłupiać. Sienkiewicz powiedział: „Jakie społeczeństwo, taka literatura.” Jest to temat na bardzo długi osobny artykuł. Warto się jednak nad tym zastanowić. Ciekawe ile z 11% niby „rzeczywistych” czytelników przeczytało coś naprawdę wartościowego w ciągu ostatniego roku...

Chociaż raport nie odpowiedział, na pytanie, dlaczego nie czytamy, nietrudno domyślić się niektórych przyczyn: brak czasu, absorbująca praca, obowiązki rodzinne, ale też niestety lenistwo, dostęp do telewizora, a co gorsza stałe łącze internetowe.  W rzeczywistości niewiele robi się, by zachęcić społeczeństwo do literatury. Najzdrowsza sytuacja, w której czytanie staje się nie tylko nawykiem, ale i przyjemnością, jest kwestią odpowiedniego wychowania. A więc... Niech „cała Polska czyta dzieciom”.


Nie masz konta? Zarejestruj się

Zaloguj się na swoje konto