Andzi,
ku przestrodze.

Pochodzę z Los Angeles, mieszkam w Nowym Jorku. Od dwóch miesięcy jestem w związku z najlepszą przyjaciółką, a Kuba jest moim dziadkiem. Znam biegle angielski, niemiecki, francuski, hiszpański oraz retoromański, nawet serbsko-chorwacki i jidysz. Osobą, która mnie inspiruje jest mama, a jedno z moich zdjęć znalazło się na Całkiem ruchable. Poznajcie moje facebookowe alter ego.

Już od jakiegoś czasu spotykam się ze zjawiskiem tworzenia nowej, odrębnej tożsamości w internecie przez zdesperowane nastolatki. Nowe zdjęcia, których tło tworzą wieszak na ręczniki i kosz z brudną bielizną, obejmujące szyję i większą część klatki piersiowej są coraz częściej zamieszczane na Facebooku. Co gorsza, takie fotki są nie tyle powszechnie akceptowane przez innych, ale też chętnie komentowane i lubiane. To prosty komunikat dla modelki: więcej cycków, więcej lajków.
Fotki z imprez? Nic trudnego! Wystarczy cyfrówka (przydałaby się lustrzanka, no ale jak się nie ma, co się lubi...), kilku pijanych kolesi, kanapa i stół. Na stole powinny znajdować się trunki umiejętnie ukryte przez znawcę Picassy - w miejsce butelek możemy wkleić uśmiechniętą żółtą buźkę, lwa, słonia, małpę albo po prostu zamalować w Paincie. Voila!
Popularne na Fejsie są też profilówki z motywem flagi USA - trzeba docenić poszanowanie dla historii i tradycji tego kraju - i kosmosu. Powstały nawet specjalne strony internetowe do przerabiania zdjęć w taki modny sposób. A jaki podziw wśród rówieśniczek!
No i jak mogłabym zapomnieć: zdjęcia w tle! Sweet focia z przyjaciółką? To rozwiązanie dla laików w sztuce fotograficznej. Liczy się tylko vintage i oldschool, kwiatki, dymy, najlepiej jeden wyraz napisany białą czcionką, BO TAK JEST FAJNIE. Ten, kto tego nie docenia, musi być prawdziwym hejterem.

Ale tworzenie nowej tożsamości to nie tylko zdjęcia. Ważne jest też, żeby dodawać dużo obrazków z Kwejka - głębokie myśli na tle zachodu słońca albo wzburzonego morza. Można również, żeby rozładować napięcie, od czasu do czasu wrzucić śmieszny obrazek ze Zjaranym Zbyszkiem, Willym Wonką czy kaczką Karoliną. Ewentualnie dodajesz jakiś post i odznaczasz znajomych, żeby im się cieplej na serduszku zrobiło, albo dodajesz piosenkę amerykańskiego zespołu i w opisie wpisujesz tajemniczą liczbę, np. 27 ♥ (co to za satysfakcja, kiedy nikt nie wie o co chodzi!). Szczytem samouwielbienia i totalnego zatarcia granic jest dla mnie wysyłanie zaproszeń do grona znajomych osobom, których, najzwyczajniej w świecie, PO PROSTU SIĘ NIE ZNA. Niech ktoś odpowie mi na pytanie: jaki w tym sens? W moim czyśćcu znajduje się ponad pięćdziesiąt osób, których nigdy w życiu nie widziałam, a one zapierają się, że mnie znają. Po co wam to? Chcecie chwalić się przed kolegami ilością znajomych czy za mało wam lajków pod fotkami?

Facebook to dziwne miejsce. Tutaj każda dziewczyna ma nieskazitelną cerę, kochającego chłopaka i markowe ciuchy. Wszystkie znają biegle angielski, jarają się Kurtem Cobainem i mają idealne piersi. Szkoda tylko, że te wszystkie doskonałe nastolatki nie istnieją. Przynajmniej nie w prawdziwym świecie.


Nie masz konta? Zarejestruj się

Zaloguj się na swoje konto