Hipokrytą, z natury, jest każdy z nas. U jednych jest to bardziej widoczne, u innych mniej, ale człowiek ma tendencję do zwracania uwagi innym, podczas gdy samemu dopuszcza się takich samych bądź gorszych uchybień.

 Można nazywać podrzędnego lesera – lizusem, a samemu biegać za nauczycielem, robiąc fałszywe słodkie oczy, żeby czasem kartkówki nie było albo pytania jakiegoś…
„Lizusostwo”. Zjawisko widoczne zarówno w szkole, jak i w dorosłym życiu. Okazja zrobienia czegoś w celu osiągnięcia jakiegoś wyższego celu, pomijając wartości moralne czy ogólnie przyjęte zasady jest niejednokrotnie kusząca. Pracujący podlizują się pracodawcy, bo może popatrzy przychylniejszym okiem, rzuci premią, albo nagrodzi awansem, co z tego, że łapówki są niemoralne, nielegalne i w ogóle złe, liczy się to, co można mieć w zamian. W placówce oświaty, zwanej szkołą „lizus” widoczny jest od pierwszych klas. Początkowo dziecko widzi w nauczycielu autorytet, przynosi kwiaty, prezenty, w sumie bezinteresownie, niekiedy nawet wynika to bardziej z „wyższych” ambicji rodzica niż z inicjatywy samego ucznia. W momencie przejścia na wyższe szczeble edukacji, innego spojrzenia na świat, uczeń zaczyna dostrzegać zalety „bycia miłym” dla nauczyciela, może uda się ominąć uwagę w dzienniku, przy wystawianiu oceny wychowawca spojrzy przychylniejszym okiem, może… Chęć osiągnięcia czegokolwiek poprzez wszelkiego rodzaju „przyjemności” w stosunku do belfra, nie opuszcza ucznia nawet w liceum. 

Dzień Edukacji Narodowej, na szkolnych korytarzach widać od razu, jakie święto obchodzimy. Nagle wszyscy kochają nauczycieli, biegają z kwiatkami, prezentami, prawią komplementy na temat ich pracy, jak to im nie współczują i jacy to uczniowie nie są wdzięczni za trud nauczycielskiej pracy. Spokojnie, już następnego dnia wszystko wraca do normy, aż do drugiego, podobnego w odczuciu święta – dnia zakończenia roku szkolnego. Co do kwiatów, śpiewów „Sto lat” czy całej tej szopki odprawianej ku czci belfra, ciekawe jest to, że zwrócenie uwagi uczniowi jest lizusostwem, a bezpośrednie robienie wszystkiego, żeby tylko pokazać belfrowi jak to się go nie kocha, już niekoniecznie… Na szczęście to nagromadzenie fałszywej wdzięczności i rzekomego poszanowania trwa krótko, później pozostaje już odciąganie nauczyciela od tematu, zwracanie uwagi na uchybienia w kodeksie ucznia i zagłuszanie własnego wychowawcy na każdej lekcji… Ale, przecież zwłaszcza wychowawców lubimy najbardziej…


rociak


Nie masz konta? Zarejestruj się

Zaloguj się na swoje konto