O tym, że podróże kształcą, wiadomo nie od dziś. Lecz nie każdy wie, że geografia to nie tylko nazwy państw i ich stolice. Mimo że jest rozległa, warto ją choć trochę poznać. I zobaczyć w nieco innym świetle…
Po 3 godzinach jazdy autokarem docieramy do Piwnic. Trochę jeszcze zaspani, bo nie każdy przywykł do tak wczesnego wstawania. Jest godzina 10, stoimy przed Obserwatorium Astronomicznym UMK. Oprowadza nas bardzo miły pan profesor, sprawiający wrażenie szalonego naukowca. Zabiera nas na spotkanie z astrografem Drapera – wielkim białym urządzeniem i tłumaczy na czym polega jego działanie. Opowiada z prawdziwym zafascynowaniem o kosmosie, galaktykach i astronomii. Po niedługim czasie wychodzimy przepełnieni wiedzą oraz, a może szczególnie, refleksjami na temat życia we wszechświecie i stosunkowej do niego wielkości Ziemi.
Następnie ruszamy do Kopernika, odwiedzamy go na rynku i biegniemy po toruńskie pierniki. O 14 w centrum miasta niewiele się dzieje – zdecydowanie widać więcej gołębi niż ludzi.
Znów biegniemy, bo czasu niewiele. Tym razem zmierzamy w kierunku Uniwersytetu Mikołaja Kopernika na wykład.
Niedługo po spotkaniu siedzimy już w wygodnych fotelach. Jesteśmy w planetarium, nad nami półkolisty ekran na którym pojawiają się gwiazdozbiory, naprzemiennie Słońce i Księżyc, trochę planet i słyszymy dialog Mikołaja ze swoim nauczycielem. Relaksujemy się i obserwujemy wędrówkę planet po orbicie.
Tyle o Koperniku. W drodze powrotnej zaglądamy do kina na film pt. „Wałęsa – człowiek z nadziei”.
Dzień dobiega końca, czyli udajemy się do hotelu. Zmęczeni zasypiamy i regenerujemy siły na jutro.
***
17. października. Godzina nie wiem która, zapewne bardzo wczesna. Kiedy my już smacznie śpimy w autokarowych fotelach, kierowca sumiennie podwozi nas do Kłodawy – czynnej kopalni soli. Kolejny sympatyczny przewodnik z siwą brodą pakuje nas do winy i zjeżdżamy 600 metrów w głąb ziemi. Zwiedzamy zasolone ściany, zasolone podłoże i, dla urozmaicenia, zasolony strop. Dowiadujemy się o ciężkiej pracy górników, powstawaniu kopalni i zasadach w niej panujących. Trzeba przyznać – praca do najsłodszych nie należy.
Kiedy znajdujemy się już 600 m wyżej, górnik zdobywa się na piękny gest i zostajemy obdarowani kilogramem soli.
Zmieniamy klimaty, lecimy do Biskupina. Mentalnie cofamy się 3000 lat wstecz, odwiedzamy chaty, poznajemy historię i ówczesne zwyczaje. I jemy obiad.
Czas na Poznań. Podróż autokarem się dłuży, ale na pomoc przychodzi pani Pruchniewska. Zostajemy podzieleni na dwie drużyny i rozpoczynamy konkurs piosenki. Budzimy naszą kreatywność i struny głosowe. Nim się obejrzeliśmy, docieramy do miejsca docelowego. Zerkamy na ratusz (niestety bez koziołków) i rynek, po czym docieramy do naszego campingu Malta, położonego nad jeziorem. Noc jest deszczowa i ostatnia.
***
Trzeci dzień, koniec tygodnia, koniec wycieczki… Chwila, jeszcze Morasko! Zatem całą eskapadą jedziemy na spotkanie z prof. Skoczylasem, który wtajemnicza nas w tematy geologii oraz zabiera nas do rezerwatu przyrody „Meteoryt Morasko”. Mijamy kilka kraterów oraz meteoryty i znów siedzimy w autobusie.
Został jeszcze jeden punkt programu, a mianowicie Targi TOUR SALON. Znajdujemy się na ogromnej hali, wokół aż roi się od kolorowych flag i ulotek. To miejsce służy do prezentacji krajów, regionów oraz najnowszych ofert turystycznych. Spacerujemy między stoiskami, przeglądamy ulotki i obserwujemy różnorodność, która zresztą cechuje to wydarzenie.
Ostatni wycieczkowy obiad i ruszamy na północ. Docieramy do Pucka i około godziny 22 wracamy do szarej rzeczywistości.
Powrót do domu z piernikami i kilogramem soli. Do tego trochę zdjęć, nowej wiedzy i odrobina zmęczenia. Kopernikowi mówimy „do zobaczenia”, organizatorom dziękujemy, a za Poznaniem tęsknimy.