DOMOWE MELODIE, czyli trójka wspaniałych... Justyna ("Jucho") Chowaniak, Staszek Czyżewski i Kuba Dykiert. Cudowni muzycy, ale przede wszystkim najbardziej uśmiechnięci i pozytywnie nastawieni do życia ludzie, jakich znam!

 


Moja przygoda z tym zespołem zaczęła się jakieś półtora roku temu. Jak co dzień odpaliłam sobie jakiś przypadkowy utwór na youtube. Sprzątając w pokoju, co jakiś czas klikałam w kolejne przypadkowe propozycje. I wtedy padło na "Grażkę". Mając miotłę w jednej dłoni, nie myślałam za bardzo o tekście. Raczej skupiłam się na czystej barwie głosu wokalistki i ujmujących mnie instrumentach (taki sentyment, zostało mi tak po szkole muzycznej). Rzucając gdzieś w kąt miotłę podbiegłam do komputera, aby bliżej przyjrzeć się tej trójce. Wydawali się sympatyczni, a nawet trochę śmieszni. Odtworzyłam ten kawałek raz jeszcze i pomyślałam sobie: "kurcze, tekst nie jest wcale taki banalny na jaki mógłby się wydawać". I wtedy się zaczęło... Rzuciłam się na ich kolejne nagrania. Przesłuchałam je dziesiątki razy, bacznie wsłuchując się to w tekst, to w ścieżkę dźwiękową, to znowu łącząc te dwie sprawy razem. Poddałam się im dobrowolnie...

Urzekli mnie (i nie tylko mnie) swoją autentycznością, naturalnością i bałaganem w mieszkaniu. Byłam przekonana, że ta ich prawdziwość nie jest wyreżyserowana, ale płynie ze środka i tak też było, przekonałam się o tym na koncercie. Jeszcze rok temu domowe swoje koncerty grały w dość  mało znanych klubach (ale za to bardzo klimatycznych) w większych jak i tych mniejszych miastach. Dzisiaj już jest całkiem inaczej, potrzebne są większe lokale, bo chętnych na koncerty coraz więcej. Ale jedno się nie zmieniło bilety jak się rozchodziły tak rozchodzą się w kilka dni, czasami nawet rekordowo w kilka godzin. Koncert = błogostan, coś dla ciała (a właściwie dla ucha) i dla duszy. Lampki, świece, wzorzysty dywan, bose stopy i oryginalne stroje jakimi są jednoczęściowe, wzorzyste piżamy. Jest tak domowo i klimatycznie. Można poczuć się właściwie nie jak na koncercie, a jak w teatrze. W ten sposób profanum staje się sacrum.

Piosenek nie mają jeszcze zbyt wiele. Oficjalnie na płycie widnieje 13 kawałków. Ale na koncertach możemy usłyszeć też kilka utworów jeszcze nie nagranych. Sama płyta jest robiona ręcznie i można ją nabyć jedynie na koncercie, bądź zamówić internetowo u samych muzyków. Na okładce odciśnięty... ślad po kubku z kawą, kolejny numer egzemplarza i podpisy muzyków. Każdy kto taką płytę nabywa dostaje tą samą zawartość, ale pod inną szatą, jedyną w swoim rodzaju.

Ale głównie o muzykę tu chodzi, a nie o to co dookoła...
Płyta zawiera piosenki, które są zrealizowane w różnych konwencjach. Nie brakuje im zarówno dowcipu jak i patosu. Ciężko też usadowić tą muzykę w konkretnym nurcie. Niektóre utwory podpisywały by się pod piosenkę aktorską czy kabaretową inne zaś można by podpiąć pod balladę czy kołysankę. Czasami mamy do czynienia tylko z wokalem i pianinem, ale często Jucho wtórują również multiinstrumentaliści - Stachu i Kuba. Do tego niebanalne teksty Justyny, na pozór pisane trochę naiwnym, prostym językiem ukazują różne historie (problem alkoholowy Zbyszka, rozterki Grażki dotyczące aborcji). To właśnie ta mieszanka wybuchowa tego trio daje efekt tej bezpretensjonalności i zarazem oryginalności.

Na czym  polega ich fenomen? Może na tym, że NIE są to kolejne gwiazdki pchające się do mediów, nie wymagają na koncercie czerwonego papieru toaletowego i ochrony. Są dla ludzi, przyciągają do siebie swoimi ciepłymi serduchami, uśmiechem i zwyczajnością. Nie stronią też od rozmów i pokoncertowych przytulańców. A do tego przenoszą nas w świat dziecięcej beztroski, za którą chyba każdy tęskni...

Tyle ile fanów, tyle pewnie przeciwników domowych melodii.  Nie wiem, czy wynika to z niezrozumienia tekstów i muzyki, czy z indywidualnych preferencji i gustu muzycznego. A może i z jednego i drugiego. Nikogo zatem nie zmuszam do wysłuchania kilku ich kawałków w internecie (o ile nie są Wam jeszcze znane). Chciałam tylko zwrócić uwagę na to, że polska muzyka XXI-ego wieku nie zawsze musi być "be". Oby tylko domowość nie stała się modna...

 


Nie masz konta? Zarejestruj się

Zaloguj się na swoje konto