Zawsze wydawało mi się, że lekcja wychowania fizycznego jest świetną rozrywką dla młodych ludzi, że jest to pewien sposób integracji rówieśników i oderwania się na chwilę od funkcji kwadratowej, alkanów, środków stylistycznych czy innych ssaków i gadów. No właśnie, tylko chyba chodzi o to, że właśnie mi się wydawało...

Uczniowie naszej szkoły mają doskonałe warunki do tego, aby rozwijać swoje umiejętności sportowe. Mało jaka szkoła ma tak nowoczesną i dużą halę, do tego dobrze wyposażone zaplecze i szatnie, dzięki którym uczniowie mogą czuć się nieskrępowanie. Szkoda tylko, że nie potrafimy tych wszystkich udogodnień w pełni wykorzystać i docenić.

Lekcje WF-u nie odstępują nas na krok od samej podstawówki. Tylko, że 10 lat temu praktycznie wszyscy cieszyliśmy się z tego, że razem możemy grać w zbijaka, czy pokopać piłkę. A dzisiaj jest to dla nas katorga. (Nie ubliżając nikomu oczywiście). Nie chciałabym wrzucać wszystkich do jednego worka, bo wiem, że są osoby, które uwielbiają sport - sama do takich należę i chyba dlatego kompletnie nie rozumiem ludzi, którzy ignorują lekcję WF-u. Czy to jest jakiś gorszy przedmiot? Z tego co mi wiadomo - obowiązkowy, tak samo jak matematyka, czy język polski. No właśnie, więc dlaczego tak mało osób czynnie bierze udział w tych zajęciach? Powodów zapewne jest wiele.

Oczywiście w pierwszej kolejności psy możemy wieszać na nauczycielach - mówić, że to oni się nie angażują, nieciekawie prowadzą zajęcia, a do tego w kółko każą robić to samo. Możemy gdybać, że lekcje są monotonne i polegają tylko na grach zespołowych. Od stosunku belfra do przedmiotu zależy bardzo dużo, ale to uczniowie mają decydujący głos w tej sprawie. Dla chcącego nic trudnego! - jak mówią. Jeżeli ktoś będzie chciał ćwiczyć, to będzie to robił.

Moim zdaniem problem tkwi zupełnie gdzie indziej. Coraz więcej młodych ludzi nie widzi potrzeby uprawiania sportu, ich czas (o zgrozo!) całkowicie pochłania komputer, są więźniami urządzeń elektronicznych i nie mają ani czasu, ani chęci aby poświęcić chwilę dla zdrowia. Bo przecież zamiast grać w nogę na boisku z kumplami można pograć w FIFE na kompie. Możliwości, które daje nam dzisiejszy świat mogą nie tylko otwierać nam drzwi, ale i je zamykać.

Kolejnym problemem jest otyłość, nadwaga i inne dysfunkcje młodych organizmów. Jedni zwyczajnie się tego wstydzą, inni mają bardzo nasilone choroby i tym samym nie ma innego wyjścia - potrzebne zwolnienie lekarskie! Jednak znaczna część sięga po zwolnienia z czystego lenistwa. Jedni robią to regularnie - prosząc mamę, inni siostrę czy brata, a jeszcze inni wypisują je sobie sami. Ostatnio modne jest też całoroczne zwolnienie od lekarza pod pretekstem 4° skoliozy. Do tego licealiści przecież mają inne, ważniejsze sprawy na głowie niż spędzenie ostatnich 45 minut w szkole na WF-ie, przecież lepiej iść szybciej do domu, albo wyskoczyć z kolegami do McDonalds\'a. Uwierzcie mi, sami robicie sobie krzywdę!

A to co mnie osobiście razi najbardziej, to system oceniania. Dlaczego uczniowie, którzy są bardziej wysportowani mają bardzo podobne oceny do tych, którzy się starają ^^ (na matmie też się staram, a i tak mam oceny takie, jakie mam). Jestem świadoma tego, że nie każdy musi być Robertem Korzeniowskim, czy Justyną Kowalczyk, ale właśnie po to chyba są oceny, aby docenić umiejętności uczniów. Oceny z WF-u zawsze wywołują wiele kontrowersji.. Innym problemem jest frekwencja. Co z tego, że jedni sumiennie uczęszczają na zajęcia, a inni przychodzą tylko na zaliczenia i uzyskują te same oceny ze sprawdzianów. Co to za filozofia wykonać układ z ręcznej czy kosza? Skoro dobre oceny przychodzą z łatwością, to i stosunek do przedmiotu jest olewający.

Takie czasy, takie społeczeństwo..


Nie masz konta? Zarejestruj się

Zaloguj się na swoje konto