PRL-owskie ŚWIĘTA BOŻEGO NARODZENIA
To były zupełnie inne czasy..
W Rzeczpospolitej Polskiej Ludowej wszystko było inne. Czasy te są postrzegane jako czasy szarości i niedostatku. Niemniej jednak wspomnienia i przeżycia, jakie się z nimi wiążą, są jedyne w swoim rodzaju. Święta Bożego Narodzenia były okresem zdecydowanie wyczekiwanym przez każdego obywatela ówczesnej Polski.
Dzisiaj święta kojarzą nam się, niestety, z zatłoczonymi centrami handlowymi, amerykańskimi kolędami i komercją. Już na początku listopada media zasypują nas setkami kolorowych reklam i zachęcają do kupna różnych sprzętów domowych, zabawek czy pobrania pożyczki na zakup prezentów.
Czasy komunistyczne były zróżnicowane pod wieloma względami. W mieście żyło się inaczej niż na wsi. Tak jak i w latach 50 i 60 żyło się inaczej niż w 70 i 80. Po wojnie kraj był osłabiony, tak więc ludzie byli biedniejsi. Święta były dla nich przede wszystkim okresem, który można było spędzić w gronie rodzinnym. Wśród bliskich, usiąść razem przy łysawej choince, cudem zdobytej czy skradzionej z lasu. Dzieci stroiły ją z własnoręcznie robionych ozdób. Często były to pozostałości po szaroburych gazetach, słoma, drut, sznurek czy cokolwiek innego. Dzisiejsze kolorowe lampki zastępowały świeczki. W tym czasie nie było żadnych podarunków. Jedynym prezentem była bliskość drugiego człowieka. Babcia opowiadała mi, jak bardzo cieszyła się z tego, kiedy jej mama uszyła jej na święta sukienkę dla lalki z podziurawionej skarpetki. Stara lalka w nowym odzieniu stała się nową zabawką. Ludzie potrafili cieszyć się wtedy z małych rzeczy.
Trochę później, bo za czasów Gierka, w święta można było pozwolić sobie na odrobinę luksusu. Długo przed świętami ludzie magazynowali produkty do wyrobu ciast, kupowali słodycze, a właściwie wyroby czekoladopodobne, aby można było obdarować drobnymi paczkami swoje pociechy. Czasami nawet pod choinką można było znaleźć lalki czy małe samochodziki, co było spełnieniem marzeń każdego dziecka! Jedynie w święta na stołach można było doszukać się kawałka szynki (rzecz jasna swojskiej), czerwonego barszczu, pierników, owoców i słodyczy. Najpierw oczywiście trzeba było wyczekiwać tych produktów w bardzo długich kolejkach, a zakup ich możliwy był jedynie na tzw. kartki. Świątecznego karpia mogli zdobyć tylko nieliczni, albo miało się spore szczęście w losowaniu i otrzymało się kawałek świątecznej ryby (oczywiście, jeżeli dana osoba miała członków rodziny, jeśli bowiem była samotna mogła sobie pomarzyć o takim rarytasie), albo poprostu miało się znajomości. Jeżeli chodzi o pomarańcze, mandarynki czy banany - dzisiaj są one zwykłą codziennością, którą możemy bez problemu nabyć w sklepach o każdej porze roku. Dla ludzi żyjących przed 89rokiem było to coś wyjątkowego. Coś, na co czekało się cały rok. Sam widok i zapach potrafił ich uszczęśliwić. Dzięki temu zapominano o wszystkich przykrych rzeczach, jakie działy się w tym czasie w Polsce i można było choć na chwilę zatracić się w nadchodzącej magii świąt.
Bez względu na to jednak, czy świąteczny stół uginał się pod ciężarem jadła, czy też stało na nim kilka skromnych talerzyków, Polacy siadali do niego całą rodziną, gdy tylko na niebie pojawiła się pierwsza gwiazdka. W niecodziennej, błogiej atmosferze, odśpiewywali kolędy, spędzali razem wieczór wigilijny, żeby potem pójść razem na pasterkę i zabawić kolejne dni świąt. Ludzie tamtych lat dzisiaj mają zdecydowanie większy szacunek do pieniądza czy do tego, co posiadają. Nie przywiązują tak wielkiej wagi do rzeczy materialnych. Mają świadomość, jakie wartości odgrywają najważniejszą rolę w życiu człowieka. W PRL-u święta były bardziej rodzinne, bardziej polskie i bardziej zwyczajne. I chyba własnie dzięki tej zwyczajności, dzisiaj możemy mówić o ich nadzwyczajności.