„Po co oni się tak pchają?! Jakby miało dla nich nie starczyć miejsca” – głośno komentuje sześćdziesiątka. „Nie wiem, gdzie im się tak spieszy” – dopowiada druga. Trzecia, czwarta i kolejna zdążą jedynie przewrócić oczami, bo autobus się już podstawia i zaraz zostaną staranowane przez młodsze pokolenie.
Kiedy wstaję rano z łóżka z wizją trzydziestominutowego maratonu po mieszkaniu, podróż autobusem do szkoły wydaje się być oazą. Idąc na przystanek myślę tylko o tym, że już za chwilę spełnię moje marzenie: „jeszcze trochę snu, chociaż chwilkę…”. Wchodząc do zielonej machiny, rozglądam się i szukam wzrokiem wolnego miejsca. Jakże moje serce się raduje, kiedy widzę na którymś siedzeniu znajomą twarz, a tuż obok wolne miejsce! Siadam i już zaczynam delektować się podróżą, kiedy pani X zaczyna historię. „Oni se ostatnio oglądali telewizor, i ten mały mu przeszkadzał i ten wtedy powiedział, żeby on poszedł do kuchni i zobaczył czy go tam nie ma, hahaha”. Słuchaczka siedząca do mnie tyłem się nie rusza. Zastanawiam się, czy zasnęła, czy zamarła z wrażenia. „Ten mały jest taki uparty… ale to dobrze, że jest uparty. Przynajmniej sobie poradzi w życiu”. Dobrze, pani X. O reszcie wnucząt opowie pani później, proszę…
Czasem jeżdżę późniejszym autobusem. Nie muszę nawet szukać wolnego miejsca, bo świeci pustkami. Wówczas siadam mniej więcej w połowie autobusu, a mój plecak siedzi obok. Ten jeden raz w tygodniu ma okazję podziwiać świat z perspektywy kulturalnego pasażera. Drugi przystanek. Wsiada pani Y. No nie! Dlaczego spośród pięćdziesięciu wolnych miejsc w autobusie wybrała sobie pani akurat to, gdzie siedzi mój plecak?! Przecież z lewej wolne, z prawej wolne, z tyłu, z przodu… Domyślam się, że wybrałam jakieś specjalne miejsce. Może zarezerwowane, ale… Tu już nie chodzi o mnie, ale o ten plecak, który… Obojgu nam jest przykro.
Zawsze mam przy sobie słuchawki. To chyba jedyne rozwiązanie, jeśli chce się przetransportować do szkoły w odizolowaniu od dwudziestek, czterdziestek, sześćdziesiątek i setek. I od głosów dobiegających zewsząd. Od relacji z poprzedniego dnia, plotek, skandali czy komentarzy aktualnej pogody za oknem. Kilka razy zapomniałam mojego wybawczego gadżetu. Kierowca na szczęście zadbał o mój komfort jazdy i poczęstował mnie solidną dawką disco polo z samego rana. A mówią, że dobrej energii nigdy za wiele. Właśnie – dobrej.
Autobus to naprawdę fascynujące miejsce. Tyle się mówi o kulturze, o niewychowanych nastolatkach, którzy nie ustępują miejsca i pchają się gdzie tylko popadnie. O wszystkim co się tyczy młodzieży mówi się źle. Może najwyższy czas porozmawiać o kulturze grupowej, o szacunku dla innych ludzi i wyrozumiałości? O tym, żeby ta oaza nie była jedynie marzeniem, lecz realistycznym miejscem codziennego użytku. Przecież podróże kształcą…