Jakiś czas temu w naszej szkole prowadzone były zajęcia z „samorealizacji” – wdzięczna nazwa, pod którą kryje się dziesięć godzin rozmów o tym, co nas determinuje, motywuje i co nam uniemożliwia dążenie do celu. Zajęcia były prowadzone przez bardzo młodą i nowoczesną kobietę, spełnioną matkę i żonę, która w swoim życiu rodzinnym znajduje również miejsce na to, by realizować swoje marzenia i ambicje. Była przykładem skuteczności przedstawianych przez siebie metod.
Jednym z tematów zajęć były stereotypy. Poruszana była kwestia stereotypów wyniesionych z domu oraz tych, które nabyliśmy, obcując z różnymi grupami społecznymi. W grupie najwięcej czasu poświeciliśmy kwestii ról kobiety i mężczyzny w społeczeństwie. Opcja męska obstawała przy tym, iż to właśnie płeć brzydka powinna mieć ostatnie zdanie w ważnych sprawach, popierając to argumentem iż mężczyzna zarabia na utrzymanie domu i to na niego spada odpowiedzialność dokonywania ostatecznych decyzji z racji tego, że kobieta po prostu nie jest w stanie ich podjąć samodzielnie. Takie stwierdzenie oczywiście wywołało gorący sprzeciw wśród kobiet (a trzeba wspomnieć, że stanowiły one większą część grupy). Płeć piękna powoływała się na fakt, że mężczyźni nie potrafią wykonywać wielu zadań jednocześnie, co niestety, ale w naszym nieustannie rozwijającym się społeczeństwie jest niezbędne. Pojawił się również przykład tego, że mężczyźni są obojętni na szczegóły, które w ogólnym rozrachunku są istotne – jak własny wygląd, sposób prezentacji, interakcje z innymi ludźmi.
Moje pytanie więc jest następujące: Czy mężczyzna może w pełni żyć i funkcjonować w naszym społeczeństwie bez kobiety? Czy współczesna kobieta potrafi zmierzyć się ze światem w pojedynkę?
Znam kilku ludzi, którzy mogą posłużyć tu za przykład. Wszystkie wymienione osoby prowadzą zupełnie różne tryby życia i w większości są w różnym wieku.
1. Pewna kobieta zamieszkująca obszar nadmorski, pracująca w rybołówstwie(ciężka praca fizyczna w oczyszczaniu ryb), niezamężna, żyjąca przez rok w nieformalnym związku pod koniec lat sześćdziesiątych zachodzi w ciążę. Nieślubne dziecko wywołuje w PRL’owskiej rzeczywistości małego miasteczka nie lada sensację, ale co więcej mężczyzna okazuje się być dwulicowym kochankiem, gdyż ma już dziecko z inną kobietą. Nasza bohaterka, gdy dowiedziała się o „tej drugiej” z hukiem wyrzuca delikwenta za drzwi i nie odzywa się do niego już nigdy więcej. Sama rodzi i wychowuje córkę, pracuje i odnosi wiele sukcesów, gdyż pod koniec tysiąclecia jest już współzałożycielką firmy, która nastawiona jest na eksport produktów rolnych na cały świat. Płynnie posługuje się pięcioma językami i w swoim życiu zwiedziła większość krajów Europy i niektóre państwa Ameryki.
Aż ciśnie się na usta, by powiedzieć o niej silna, niezależna kobieta. Po co jej mężczyzna? I gdzie w takim życiu jest miejsce dla niego?
To fakt, wspomniana przeze mnie kobieta nigdy nie miała męża, do końca jej życia na drzwiach wisiała tabliczka z nazwiskiem panieńskim. Co nie przeszkadzało jej mieć kochanków. Jednych trzymała bliżej siebie, drugich dalej, ale najważniejsze jest to, że żaden nie zagrzewał przy niej długo miejsca. Oczywiście, dawała sobie radę sama ze swoim życiem, ale posiadanie wsparcia w postaci kogoś, kto miał zupełnie inne spojrzenie i podejście do wielu spraw zapewniało jej komfort psychiczny i wielu przypadkach pomagało obrać właściwą drogę. Nie wspominając o potrzebach fizycznych. W relacjach z jej kochankami nie chodziło o emocjonalną potrzebę opieki i bezpieczeństwa – te zapewniała sobie sama. Zależało jej na partnerstwie umysłowym, które pomagało jej piąć się w górę, a z pewnością i partnerom dawało wiele korzyści. Samotne życie jej nie przeszkadzało, ale miała świadomość, że aby żyć pełnią potrzebuje mężczyzny w swoim życiu, nawet jeśli jego obecność miała stanowić znikomy procent.
Innym przykładem na to, że jedna płeć potrzebuje drugiej, jest para, którą znam od kilku lat.
2. Chłopak pochodzący z klasy średniej, dobrze rozwijający się intelektualnie, mający częsty kontakt z polityką, zanurzony w mediach i sprawach bieżących kraju i dziewczyna, wychowana w szacunku do nauki i historii, silnie rozwinięta pod względem empatii i artystycznym wyrażaniu własnego „ja”. Dziewczyna swoja drogą również atrakcyjna i lubiana przez grono znajomych. Oboje są bardzo młodzi jeszcze, więc niewiele można powiedzieć o ich wcześniejszych relacjach. Chłopak hedonistycznie podchodził do życia oraz do kobiet, niespecjalnie poszukując w nich partnerki emocjonalnej, czy życiowej, a raczej rozrywki dla zabicia czasu. Wybierał sobie partnerki kontrowersyjne, a związki prowadzi w sposób „lekki”. (Tak, zdradzali się nawzajem namiętnie.) Ona raczej nie skupiała się na poszukiwaniu miłości, a podnoszeniu swojej rangi społecznej i rozrywce. Nie lubiła ludzi, którzy upatrywali w poszukiwaniu drugiej połówki sensu życia. Raczej chłodna realistka, ze skłonnością do okrutnych komentarzy niż wielkooka Mary Sue. Zdecydowana feministka, z resztą zdeterminowana przez postawę swojej matki i babki, które potrafiły obyć się bez mężczyzn. Choć to bardzo dziwne drogi tej dwójki indywidualistów krzyżują się. Tworzą zawiązek. Mimo iż żadne z nich nie wróżyło sobie zbyt długiej przyszłości od kilku lat są razem i mimo, że mają różne zdania na sprawy, które przychodzi im rozwiązywać znajdują konsensus. I oboje zyskują na tym partnerstwie. On zaczyna dostrzegać to w jaki sposób jest odbierany przez środowisko, zaczyna uwzględniać zdanie innych ludzi i ich uczucia w swoim życiu, co ułatwia mu kontakty z rodziną, dziewczyną i resztą otoczenia. Ona eliminuje ze swojego emocjonalnego zachowania nielogiczne i unika niespójnych działań i myśli. Zaczyna przybierać postawę bardziej egoistyczną wobec otoczenia, co pozwala jej sprawniej dążyć do celu. Czasem w związek wkracza chłodna kalkulacja, czy aby więcej nie tracą niż zyskują osłabiając się miłością do siebie nawzajem, ale zazwyczaj wynik jest dodatni, więc oboje na swój sposób uznają, że bycie ze sobą przynosi im więcej korzyści, że są zadowoleni z wzajemnego życia. Oczywiście, czasem musi jedna strona ustąpić, a czasem to druga strona musi skulić ogon pod siebie. Nie jest to łatwe, ani przyjemne, a zwłaszcza dla dwójki takich indywidualistów.
Oboje mają świadomość, że równie szczęśliwi, jak nie bardziej byliby żyjąc osobno, ale analizując bilans zysków i strat odnajdują we wspólnym życiu wiele korzyści. Więc to nie tylko kwestia uczucia, którego w żadnym wypadku nie można poprzeć logicznymi argumentami, ale również potrzeby uzupełniania się.
I ostatni, może kontrowersyjny przykład.
3. Mój przyjaciel homoseksualista. O, przepraszam - gej. Po co mu baba? W końcu woli facetów. Nie będę tutaj wysilać się nad sylwetką psychologiczną, czy charakterologiczną tej osoby. Mogłoby to naruszyć jej prawo do prywatności. Ale chłopak ten od przeszło dwóch lat jest świadomy i pogodzony ze swoją orientacją. Może nie ogłosił tego jeszcze światu – do czego ma święte prawo, ale spotyka się i wiąże z mężczyznami. Można pomyśleć, że w jego świecie nie ma miejsca na kobiety. W sensie stricte związkowym – oczywiście, że nie. Ale on jako mężczyzna przyznaje się otwarcie do tego, że potrzebuje kobiety. Nie PARTNERA, którego ma i jest tej samej płci co on, ale kobiety. Płeć piękna w jego życiu jest mu potrzebna w roli, przyjaciółki, kogoś bliskiego. On, podobnie jak kobieta, którą podałam jako pierwszy przykład uznaje, że diametralnie inne spojrzenie jest ważne w rozważaniu problemów, którego go dotykają. Szanuje zdanie kobiet w swoim otoczeniu i często się na nim opiera. Nie, nie jest pod ich wpływem, bo to wyklucza jego orientacja. Jest to po prostu logiczne rozwiązanie, które wybiera by w pełni rozumieć świat i widzieć szerszy obraz sytuacji.
Tak więc czy świat z seksmisji , świat zdominowany przez jedna płeć, miałby sens? Nie. Zdecydowanie nie. Oczywiście odwrotna sytuacja – świat złożony z samych mężczyzn – to identyczny bezsens. Choć dla panów to z mogłaby to być wspaniała wizja – koniec płaczów, tekstów z kategorii „Jestem gruba.”, koniec chodzenia do kina na głupie romansidła. Ale to świat nierzeczywisty, od wieków wspieracie się, panowie, na zdaniu kobiet i gdy się głęboko zastanowicie, to dojdziecie do wniosku, że byłoby wam żal usunąć je z tego świata, mimo ich braku logiki i częstych histerii. Emancypacja kobiet, dopuszczenie ich do urzędów i życia publicznego to jedno ze znakomitych osiągnięć naszej cywilizacji. Kobieta i mężczyzna są jak jeden organizm, nie tylko w przypadku związków, ale i normalnych koleżeńskich stosunków. To normalne, że jeśli kobieta chce zdystansowanej, logicznej decyzji czy opinii na dany temat to zwraca się do mężczyzny, tak samo mężczyzna zwraca się do kobiety, gdy wie, że coś nie gra, a nie potrafi ustalić co.
Zatem czy mężczyzna może w pełni żyć i funkcjonować w naszym społeczeństwie bez kobiety? Zdecydowanie nie, faceci potrzebują delikatnej dłoni kobiety i tych subtelnych sugestii, które nadają ich wielkim osiągnięciom ten ostatni szlif, który sprawia, że dzieło rąk mężczyzny jest idealne. A czy współczesna kobieta potrafi zmierzyć się ze światem w pojedynkę? Odpowiedź jest identyczna. Niezależnie od stopnia emancypacji nadal potrzebujemy czasem silnego głosu sprzeciwu, który potrafi zawrócić kobietę z niewłaściwej drogi. Możemy same zbudować dom, urodzić dziecko, ale natury nie oszukamy.
Głowa i szyja. Głowa bez szyi wyglądałaby śmiesznie i miałaby ograniczone pole manewru, a i istnienie szyi bez głowy jest cokolwiek nielogiczne.