Wystrzałowe fryzury. Piękne kobiety w pięknych sukniach. Eleganccy i dostojni mężczyźni. Świetna zabawa. Rodzinna atmosfera. Tak tak. Wbrew złym przeczuciom tak właśnie wyglądała Studniówka 2010.
A wszystko zaczęło się już od lekcji wychowania fizycznego, kiedy to pod okiem prof. Łuczak tegoroczni maturzyści ćwiczyli poloneza. Co tu dużo ukrywać. Na próbach było więcej śmiechu niż powagi. Podobnie zresztą na głównej ceremonii. I dobrze, bo dzięki temu ten taniec stał się prawdziwy, a nie drętwy i sztuczny. Przyjemnie było patrzeć na wystrojonych uczniów i nauczycieli, którzy poruszali się w zgodny rytm.
Wraz z zakończeniem części oficjalnej i czasu na posiłek rozpoczęła się dobra zabawa. Do tańca przygrywał filipiński zespół, który w swoim repertuarze miał znane wszystkim taneczne utwory. Tak, wszystkim. Belfrom również. Z niedowierzaniem podziwiałem poczynania szkolnych opiekunów z prof. Pruchniewską i z prof. Kuczyńskim na czele. Oczywiście my (pozwolę sobie przejść do tego zwrotu, gdyż byłem jednym z uczestników), uczniowie nie byliśmy gorsi.
Między godziną 23 a 24 wszyscy mogliśmy zajadać się przepysznym tortem, by mieć siły na śmiech związany z krótkim przedstawieniem przygotowanym przez Jakuba Klebbę, Krzysztofa Hoffmana, Pawła Pszennego i Rafała Łysakowskiegp. Było ono genialne. Najlepsze, jakie widziałem za czasów mojej obecności w puckim LO. Panowie, którzy całość przygotowali, są po prostu świetni. Sparodiowali, a może dla niektórych pokazali rzeczywistość studniówkowego szaleństwa. Po minach niektórych można sądzić, że nie dla wszystkich było ono smaczne. Jednak, kieruję te słowa do niektórych belfrów (nie chcę wymieniać nazwisk, bo pozostało mi jeszcze kilkadziesiąt dni nauki w puckiej placówce), zapomnieli oni, że to była parodia, skecz. Miało być śmiesznie i było. Wg mnie nikt nie ma prawa czuć się obrażonym. A dla kolegów: Łysakowskiego, Pszennego, Hoffmana, Klebby jeszcze raz wielkie brawa.
Po przedstawieniu był czas już tylko na taniec. A tańczyli chyba wszyscy, bo muzyka była przednia. Kto nie lubił Lady Gagi, mógł liczyć na przerwy w graniu zespołu i wielkie chwile disco polo. Tak więc próżno było szukać na sali osób, które narzekałyby na bal i jedzenie przygotowane przez hotel Velaves, a przecież jeszcze w piątek było wiele uzasadnionych obaw, co do organizacji studniówki. Mogę z czystym sumieniem polecić przyszłym maturzystom wspomniany hotel jako miejsce studniówki.
Wraz z nadchodzącym świtem zbliżał się koniec studniówki. Zabawa skończyła się po 4 nad ranem. Dzisiaj patrzę na ten czas i jest m smutno. Jest mi smutno dlatego, że nieprędko zobaczę tyle pięknych pań, które się szykowały od Bóg wie kiedy do tego wieczoru, w jednym miejscu. Jest mi smutno, bo Jakub Klebba nie przygotuje już w LO żadnego przedstawienia. Jest mi smutno, gdyż nie zobaczę już jak bawią się nasi nauczyciele. Jest mi smutno, bo to była naprawdę świetna impreza. Jest mi smutno, bo już za rogiem matura.
Nbi
PS Zdjęcia ze studniówki na naszej klasie.