Dziś temat - rzeka, czyli relacje damsko-męskie. Wydaje mi się, że próba ogarnięcia tego całego skomplikowanego zagadnienia ocierałaby się o szaleństwo, dlatego wybrałem mały, ale jakże niewygodny dla brzydszej części płci aspekt wyżej wymienionego problemu, który można zawrzeć w jednym, prostym zdaniu: "TY mnie nie rozumiesz". Skoro zawsze starałem się bronić słabszych i skrzywdzonych, postanowiłem tym tekstem wesprzeć... mężczyzn. Najpierw teza - niepodważalna dla męskiej części naszego społeczeństwa - kobieta zagadką jest.
Zacznijmy od tak kuriozalnej wydawałoby się sprawy, jak wręczanie kwiatów. Nie chcę wspominać o tym, iż dla nas kwiaty nie reprezentują żadnej wartości, a ich piękno też nie jest jakieś szczególne - ot roślina. Czasami jednak wypadałoby je Wam dać i tu zaczynają się schody.
Pierwszym i chyba głównym problemem jest data wręczenia roślinki. Wymagacie od nas, drogie Panie, dawania ich bez okazji, lecz gdy wreszcie wybierzemy dzień, który z żadną rocznicą nie ma nic wspólnego i ofiarujemy wam ten dar matki ziemi zostajemy często posądzani o interesowność lub wmawia się nam, że mamy coś na sumieniu i staramy się to zatuszować.
Gdy jednak nasza wybranka nie stwarza tego typu problemów, nasz świat wcale nie staje się lepszy, gdyż kwiaty, nie wiedzieć dlaczego, mają gatunki. Jest to zrozumiałe, jeśli chodzi np. o alkohole, ale kwiaty?! Najgorsze jest to, że pytanie o ten nieszczęsny rodzaj zieleniny zadaje nam nie kto inny, lecz Kobieta! Teraz w głowie naszego nieszczęśnika rodzi się sprytna, wręcz genialna myśl - zapytam się, tak niby przypadkowo, to wcale się nie zorientuje. Nasze niedoczekanie.
Niestety, pytanie o ulubione kwiaty jest dla kobiet sygnałem, że chcesz nabyć i wręczyć jej to luksusowe dobro, choć miałeś zupełnie inną intencję, chciałeś przecież tylko uprzejmie zapytać, a nie od razu kupować, ale... zawstydzony biegniesz do kwiaciarni
Przegrana jednej bitwy nie oznacza przegranej wojny, którą możemy wygrać, dając Jej te kwiaty w odpowiedni sposób. Niestety, żaden z naszych towarzyszy niedoli nie opisał, w jaki sposób mamy to uczynić. Zapytanie w tym względzie którejkolwiek z dziewczyn obedrze nas do końca z i tak już zszarganej męskiej dumy, więc musimy ten ciężar przyjąć na własne barki. Nie radziłbym tutaj eksperymentować i postępować mniej więcej tak:
Powoli skieruj naszą zdobycz z kwiaciarni w jej stronę, staraj się przy tym przybrać jak najbardziej potulną twarz (potulna twarz to taka, którą mamy na widok Porsche oglądanego przez szybę salonu, bo jest to nowe 911 turbo).
Nasza wiedza na temat kobiet jest tak mizerna, że powyższe postępowanie może nie zagwarantować nam sukcesu, ale wydaje mi się, że jeśli wydobędziemy z siebie coś, co brzmi jak "proszę", możemy liczyć na uśmiech. Z kobietami i tak nie wygramy, gdyż gramy w ich grę. Możemy jedynie wypaśc "jako tako". Zastanówmy się jednak, jak wyglądałby świat bez tych naszych "dziwaczek". Nie chciałbym życ w świecie pozbawionym miłości, czułości, ciepła i zdrowego rozsądku.
HoolioGTI