Cześć,
Pewnie mnie nie pamiętasz. No fakt, nie możesz pamiętać, bo jak gościłam u ciebie ostatni raz, byłeś bardzo malutki. Nigdy nie zapomnę, jak patrzyłeś we mnie tymi swoimi wielkimi, czarnymi oczkami. Wkleiłeś je w moją osobę tak mocno, a ja byłam tylko na chwilę w twoim domu. Nie przyszłam odwiedzić cię, ale tylko ty mnie widziałeś i chciałeś podać dłoń. Nie złapałam jej.
Wtedy tylko przelotem wpadłam do twojego domu. Bardzo dobrze znałam twojego dziadka. Zdążyliśmy się poznać w dość trudnych sytuacjach. Nie znał wtedy jeszcze twojej babci. Nasza znajomość trwała przez długie lata. Często jednak puszczałam jego dłoń, nie chciałam ciągnąć dalej tej znajomości. Po latach zdecydowałam znów zagościć w jego życiu. Tym razem nie puściłam ręki. Przywitał się ze mną jak ze starą przyjaciółką sprzed lat. Przecież znaliśmy się dobrze, wiele razem przeszliśmy. Korespondowaliśmy. W ostatnim czasie niemal codziennie kontaktowaliśmy się ze sobą. Dla mnie to było bardzo miłe uczucie - spotkać starego znajomego. Z uśmiechem witałam go za każdym razem. On jednak nie odwzajemniał moich emocji. Miał inne podejście do mnie. Bardziej na nie. Posiadał inne priorytety. Trochę się bał, widziałam to w jego zachowaniu. W końcu jednak zgodził się na bliższą znajomość. Dojrzał do tej decyzji, co w obecnych czasach jest rzadkim zjawiskiem.
Tak więc, jak widzisz, dobrze znałam twojego dziadka. W sumie całą twoją rodzinę kojarzę. Czas, abyśmy my, teraz, nawiązali znajomość. On wtedy dostał podobny list. W sumie nie, źle mówię. Rozumieliśmy się bez zbędnych słów…
Pewnie nie chcesz mnie znać. Pewnie nie masz czasu. Spławiasz mnie każdym gestem, za każdym razem. Nie lubię tego.
Poniekąd cię rozumiem. W całym zabieganiu nie ma się ochoty myśleć o błahych sprawach. Tym listem chciałam przekonać, że nie warto się ze mną droczyć. Nie jestem wrogo nastawiona. Lubię to, co robię i jestem dumna z mej profesji. Nie ma drugiej takiej. Czuję, że robię coś ważnego, jestem potrzebna. Choć wielu uważa inaczej i to mnie dziwi.
W świecie ciągłych niepewności, wątpliwości ludzie boją się właśnie mnie - jedynej pewnej rzeczy. Ja jestem tylko rzemieślnikiem, wykonuje swoją pracę. Jak wcześniej wspominałam, lubię to robić, ale nie ja o wszystkim decyduje. Sami o tym decydujecie. Pomimo wszystko nie mógłbyś żyć beze mnie. Nic nie miałoby sensu.
Nie obwiniajcie mnie za własne błędy. Tyle czasu macie na odnalezienie własnej ścieżki, własnej drogi. Macie wybór i drogowskazy. Moje bytowanie między wami, przyjacielskie stosunki, przynajmniej z mojej strony, mają unaocznić wam, że wolna wola ma swoje granice.
Wiele razy chwytałam cię za nogi, siedziałam ci na plecach, głaskałam po głowie. Ty jednak odrzucałeś mnie i w ostatniej chwili opamiętywałeś się. Już nie widziałeś mnie osobiście, jak wtedy, gdy przyszłam w odwiedziny do dziadka. Nie chciałeś mnie widzieć. Nie chciałeś ze mną nawet zatańczyć. A niektórzy tańczyli...Teraz jednak będziesz musiał. Jesteś zmuszony nie tylko ujrzeć moją osobę, ale też mocno chwycić swoją umięśnioną ręką moją dłoń.
Ja nie zmuszam, ja nalegam. Wiem, że to nieodpowiednia chwila na zawieranie tak daleko idących znajomości. Żaden moment nie jest odpowiedni na takie coś. Równowaga musi być we wszystkim.
Zbyt późno na poprawę tego, co zrobiłeś źle. Nie zmienisz przeszłości. Trzeba płacić za błędy. Masz większą moc niż ja, więc teraz nie obwiniaj mnie.
Szkoda, że cię nie zastałam w domu. Pamiętaj jednak, że nasze spotkanie jest nieuchronne.
Przyjdę trochę później,
ciocia Śmierć.
PS. Nie czytaj tego listu w obecności bliskich. Mogą być trochę zaskoczeni. Niech to będzie nasza słodka tajemnica...
Hoffix