W naszym kraju można nienawidzić wielu rzeczy. Można piętnować homoseksualistów, można walić gazem w fanatyków pod krzyżem i kopać po głowie demonstrantów marszu niepodległości. Nikt nie dziwi się kolejnej aferze korupcyjnej w PZPN ani kolejnemu przypadkowi księdza pedofila. W skmce można dostać „za włosy”, a w tramwajach mandaty dostają obcokrajowcy, nie Lechiści. Można nienawidzić polityków. Mamy jednego takiego, który nienawidzi wszystkich i wszystko, a jego prywatna wojna nie dotyczy już de facto niczego szczególnego. Ogólna nienawiść, która gdyby tylko mogła zaowocowałaby karą śmierci.
W naszym kraju można wiele, bo wszystko rozejdzie się po kościach. Murzyn zapłaci mandat albo wróci do swojej Afryki. Łuk brwiowy się zagoi, kibice wrócą do swoich mam, Lato i tak uniknie kary, o ile w ogóle czuje się winny, a za księdzem pedofilem kuria zamknie drzwi i wyśle go do Argentyny na misje. Bruk z Placu Konstytucji posprzątają szybciej niż go wyrwali, a miejsce krzyża jest w kościele - nie na Krakowskim Przedmieściu. Wszystko cacy. Jedyną rzeczą, której w naszym kraju robić nie wolno, to współczuć. Homoseksualistę, murzyna, Żyda, Hipisa i Katolika można gnębić, obrażać, wyśmiewać, ale współczuć – broń Boże! To już jest dyskryminacja, a Polska nie chce przecież w oczach Europy wyjść na kraj nietolerancyjny. Współczuje ktoś, kto uważa się za lepszego, a stąd już bardzo blisko do dyskryminacji i nietolerancji. Co jednak jeżeli autor tego tekstu naprawdę współczuje? Nie chodzi tutaj o wyższość, ale o prawdziwy żal i niepokój. Ubolewanie nad kompleksami tłoczącymi się w umysłach pewnej grupy ludzi. Tak samo przecież ważnych, godnych i wartościowych ludzi.
Feministki - kobiety mądre, pracowite, empatyczne, zdolne i inteligentne. Gdybym napisał – piękne, pewnie podniosłoby się larum, że faceci nie widzą innych cech kobiet i tylko patrzą im na cycki. Paranoja! Ale dalej, dzisiaj nikt nie zabrania kobietom, nawet feministkom, zajmowania kierowniczych stanowisk, zarabiania ogromnych pieniędzy i rządzenia krajem. Zakładania partii politycznych i własnych firm. Dotyczą nas takie same prawa i obowiązki. Po co feministkom były parytety? Zanim określono magiczną granicę 35% (która jest jawną dyskryminacją) kobiety mogły zajmować i 90% miejsc w sejmie. A teraz, nie tyle mogą, ale muszą zajmować 35%. Muszą, mimo że mogą zwyczajnie nie chcieć. Doprowadzamy do sytuacji, gdzie najpierw każe się kobietom zasiadać na stołkach, potem jeżeli brakuje chętnych wybiera się niekompetentnych randomów, którzy się ślinią na władzę. A inteligentne i silne kobiety patrzą na to wszystko i się śmieją, bo robią coś o wiele bardziej pożytecznego i bardziej dochodowego. Janusz nie jest moim ulubionym politykiem, powiem więcej to utopijny świr. Jednak ten pan w sposób niezwykle nieudolny próbuje wyłożyć pewną mniej lub bardziej trafną teorię. Mianowicie, może zostawmy, my hedonistyczne świnie, kobiecy los w ich rękach. Niech robią, co uważają za słuszne. Jeżeli chcą rządzić, niech rządzą. Chcą pracować i zarabiać – niech to robią. Chcą stać przy garach – dobrze. Niech kobiety decydują same o sobie. Nie chodzi o stereotypowe domowe niewolnictwo, ale o pewną niezależność i finansową stabilizację. Jeżeli małżonka będzie zarabiała i utrzymywała rodzinę w dobrze prosperującym kraju, to mąż – znam takich, chętnie zostanie w domu przy garach i będzie mu z tym dobrze. Dzieckiem się zajmie i ugotuje obiad. Nawet lepszy, bo ma więcej kubków smakowych. Kubki smakowe nie są za równouprawnieniem. Dlaczego sytuacja z odwróconymi rolami tak bardzo nas irytuje? Dlaczego feministki tak bardzo krzyczą o równouprawnienie, a potem rzuca się im jakiś 35% ochłap i krzyki ustają? Po co płakać, że mężczyźni zarabiają więcej. Może by poprosić o podwyżkę swoją szefową albo założyć własną firmę, która podbije światowe rynki. Nie widzę przeszkód, należałby jednak spożytkować tę cierpiętniczą energię ofiary męskiego szowinizmu i przetworzyć ją na jakieś konstruktywne działanie. Drogie panie – do pracy, podbijać światy i położyć mężczyzn u swoich stóp, wierzę, że dacie radę. Jednak gdyby to nie wystarczyło, mam pewien pomysł.
Mężczyźni na urlop macierzyński, parytety 50/50 i ani procenta mniej. Równy wiek emerytalny, kobiety na księży, a facetom poprzyszywać macice – niech rodzą! Kazać mężczyznom zapuszczać włosy i paznokcie, a kobietom dofinansować karnety na siłownie i pracować nad przyrostem masy. Wszystkie polskie firmy na stanowiskach kierowniczych mają obsadzać tyle samo mężczyzn i kobiet, a kolejki tirów na granicy będą rozładowywane na zamek – kobieta, mężczyzna, kobieta, mężczyzna itd. Jedna kobieta ma kochać jednego mężczyznę i odwrotnie, żadnych ustępstw. Pełne równouprawnienie. Jeżeli w jakiejś rodzinie urodzi się czwarta córka, zamienimy drugą i czwartą z nich, z synami sąsiadów, u których jest 4 chłopaków. Do kopalni będą przyjmować parami, najlepiej z siostrą lub żoną, a sekretariat każdej rodzimej firmy ma odtąd być wyposażony w dwa biurka i toaletę z pisuarem. W konkursie Chopinowskim będzie od dzisiaj 6 miejsc. 2 pierwsze, 2 drugie i 2 trzecie. Po jednym na płeć. Plan doskonały! Kraj uratowany, feministki zadowolone, mężczyźni szczęśliwi. Obywatele dumni ze swojego kraju, a cala Europa bierze przykład z Polski i jej nowoczesnego spojrzenia na problem dyskryminacji. Nie zdziwcie się jednak moje drogie panie, jeżeli któraś z was dostanie kiedyś tak solidnie w twarz – tak po męsku, z całej siły.
Hoffix