Będąc młodą kioskarką na rubieży zaskoczył mię raz klient, który wszedłszy do saloniku prasowego krokiem dość zdecydowanym, rzucił baterią - paluszkiem typu „aaa”. I potoczył się dialog między nami dość niemiły.
K- klient, J- ja, M-Marta (koleżanka z pracy)
K: Wymienić mi to na większe!- krzyczał chamsko
j: Dzień dobry, w czym problem?
K: Co za gówno mi tu sprzedajecie! Chcę większe! –krzyczał, żując przy tym gumę przednimi zębami.
(jakoś nie przypominamy sobie tego pana z wcześniejszych transakcji, może akurat sam szef go obsługiwał)
j: Dobrze, tylko jaką mamy pewność, że pan tych baterii nie zużył w tak zwanym międzyczasie?
K: Wy głupie kioskary, niewychowane, jak będziecie się zachowywać będąc w moim wieku? Lekcja kultury by się wam przydała!
Wyszłam więc zza lady i mówię-
Przyszedł tu pan, obraża nas, krzyczy, i mówi o kulturze! Pan! Pan jest tu jedyną osobą, która nie ma o niej bladego pojęcia, więc może przydałaby się panu lekcja wychowania np. od koleżanki, która jak na głupią kioskarę ma mgr z filologii polskiej.
(na twarzy Marty pojawił się uśmiech, ja weszłam z powrotem za ladę, a Marta podała nowe baterie, by uniknąć dalszej wymiany zdań)
K: (tym razem do żony, która cały czas czytała gazety, nie kupując ich oczywiście) Idziemy stąd. (do nas z kolei)- Już tu nie wrócimy!
Marta rzuciła we mnie chusteczkami mówiąc- Tylko nie płacz. Pan aż skakał ze złości. A Marta dopowiedziała- Do widzenia, a następnym razem w bezokoliczniku nie obsługujemy! Sytuacja ta może się na pozór wydawać zwykła. I taka też była. Codziennie spotykałam się z różnymi „elementami”. Ale mnie nauczyła jednego:
ZAWSZE BIERZ I DAWAJ PARAGON
Gdybym tego dnia zapytała niemiłego pana o paragon na te baterie, miałabym ogromną satysfakcję, że te „ głupie kioskary” mają jednak jakiś wpływ na zachowanie klienta!
Mój błąd.