Jakiś wstęp? Rozpoczęcie? Wprowadzenie do tematu? Nie, dziś sobie to daruję i od razu przejdę do rzeczy.
Otóż jakiś czas temu zacząłem zastanawiać się, czym wywoływane jest poruszenie, jakie często zauważyć można w kątach męskiej toalety. Wygląda to następująco: Grupka młodych ludzi zbiera się i układa zamknięty krąg. Mijają dwie chwile i po krótkim dialogu, każdy uczestnik po kolei schyla swoją głowę ku dołowi. Towarzyszą temu dziwne, często emocjonujące odgłosy, jakby co najmniej tam przełykali kruszone szkło... Drodzy nauczyciele, szanowna kadro dbająca bezpieczeństwo uczniów - spokojnie. Nic z tych rzeczy. Sprawcą całego tego "zamieszania" jest tylko najzwyklejsza w świecie... tabaka! Chociaż jak widać, dla niektórych jest to "AŻ" tabaka. Dlaczego? Już wyjaśniam:
Nie, nie próbuję tutaj w żaden sposób negować kogoś tylko dlatego, że lubi sobie od czasu do czasu zażyć ten aromatyczny specyfik. W końcu jesteśmy na Kaszubach - tabaka towarzyszyła nam praktycznie od zawsze! Tabaka to tradycja, to coś, co pozwala się odprężyć, to coś co zbliża i łączy ludzi. W porządku - ja to wszystko rozumiem. Tylko co ma ukrywanie się po kątach, układanie z niej ścieżek na kartce papieru i wciąganie przez plastikową/szklaną lufkę do tradycji? Myślę że nic - stąd moje zniesmaczenie. Zwyczaj nakazuje zażywania z rączki (dokładniej z tabakierki anatomicznej znajdującej się przy kciuku), ale gówniarze traktują aromatyzowany tytoń jak narkotyk. Twierdzą, że mają po tym "niezłą bombę", chociaż z logicznego i naukowego punktu widzenia to zupełnie niemożliwe. Nie wiedzieć dlaczego, wciągając "ścieżkę" wydaje im się, że sięgają krytycznego punktu zła. Co jeszcze wymyślą? Wstrzykiwanie marihuany w żyły. :)
Tak, jestem tradycjonalistą i może po prostu się na tym nie znam - nie idę z duchem czasu. Dla mnie natomiast jest to wszystko bynajmniej śmieszne! Weźcie się w garść i dorośnijcie wreszcie. :)
Anonim