Rozmowa  z uczestnikiem II Wojny Światowej, więźniem obozu pracy w Niemczech, emigrantem, 92 letnim mężczyzną, wspaniałym ojcem oraz dziadkiem – Ksawerym Boldą, niegdyś Michałem Barłogą.

WSPAK: CZY MÓGŁBY PAN PODZIELIĆ SIĘ Z CZYTELNIKAMI „WSPAKA” SWOIMI WSPOMNIENIAMI Z II WOJNY ŚWIATOWEJ ?

Ksawery Bolda: Wojna wybuchła 1 września 1939 r. Z całą rodziną przebywałem wtedy w  domu, ale niektórzy mieszkańcy naszego rodzimego miasta wyjechali do Swarzewa. 11 września Niemiec zdobywał Władysławowo. Na naszych terenach było Wojsko Marynarki Wojennej oraz Straż Graniczna ( która musiała wycofać się na półwysep). Mieli stanowiska w okopach na polu. W niedokończonym domu mojego znajomego Pana  Kohnke też zajęli swoje pozycje. Niemieccy żołnierze wybrali trzech polaków. Musieli oni iść równo, spory kawałek przed nimi przez Drogę Chłapowską. Bali się, że na drogach są miny. Jeżeli, któryś z naszych rodaków potwierdziłby  ich przeczucia, wiedzieliby, że teren nie jest bezpieczny.

W Swarzewie mieszkał pewien Niemiec. Dzielił on mieszkanie z Kaszubem. Podczas rozmowy telefonicznej  opowiadał o nim w taki sposób, że Niemieccy żołnierze przyszli i zastrzelili Polaka.

Jak wspomniałem wcześniej wojna rozpoczęła się na Pomorzu 11 września….o  godzinie 9:00. Ten rok był bardzo pomyślny dla rybaków. Kiedy Państwo Nadolscy wracali z połowu, zastali cudzoziemców, krzyczących do nich „Halt!” („Zatrzymać się!”). Starszy rybak nie słyszał, a młodszy nie znał germańskiego. Nie mieli szans, ani na dogadanie się  z nimi, ani tym bardziej na przeżycie. Zostali rozstrzelani.

WSPAK: CZY WZIĘTO PANA DO NIEWOLI ?

K.B: Niemieccy żołnierze zaczęli brać Polaków pod przymusem do swojej armii. Najpierw jechaliśmy do Starogardu, potem do Koszalina, Rozgardu, a na końcu wagonami do Francji. Tam zmieniłem jednostkę.

Szkoliłem się z PW. Uczyłem się 3 lata. Pół roku później walczyłem na froncie. Nadszedł w końcu czas kiedy Niemiec wziął nas i przewiózł do obozów w Łagrach, następnie do Nurenbergi. Kiedyś było to miejsce zamieszkania Hitlerowców. Od czasów ich wyprowadzki, miejsce to  przydzielono nam . Panowały wtedy mrozy ( - 25 *C ). Ja zostałem przydzielony do pracy w kopalni węgla. Pilnowali nas esesmani i Ukraińcy.

Każdy z nas miał numer, nie było imion, ani nazwisk – tylko numery. Oprócz kopalni węgla, znajdowała się tam również cegielnia. Wszystkie prace wykonywane były przez niewolników Polskich. Każdy miał trzy kawałki chleba  na śniadanie….obiad był dopiero po skończonej pracy. Jedyne czego nam nie żałowali to węgla. Był to okres zimowy więc zamarzlibyśmy.

Pewnego razu przy temperaturze -38*C w pracy zamarzła mi maszyna do przekładania węgla. Dźwignia, którą musiałem sterować została nieumyślnie wyrwana. Wartownik pełniący dyżur, uderzył mnie mocno w część głowy za uchem. Był to cios na tyle niefortunny, że ogłuchłem na jedno ucho. Spuchła mi połowa twarzy. Zostałem wysłany do batalionu do lekarza, następnie  do Smoleńska – tam znajdował się szpital. Posiadałem wszystkie dokumenty….oprócz jednego zaświadczenia potwierdzającego, że nie mam wszy.

Wyrzucili mnie. Spadłem z oblodzonych schodów. Dużo chorych ludzi napływało wtedy do szpitala. Przyczyną tego była ofensywa wojsk rosyjskich na Niemców. Jeżeli mieli jakąś kończynę chorą, nie leczono jej. Obcinano. W końcu miałem operację. Po przebudzeniu od razu wzięli mnie do  „siedzących” , tzn. że jechałem w wagonie obitym kocem i słomą z piecykiem na środku do Warszawy. Każdy dostał numer. Ja miałem 12. Jechaliśmy do Wiednia, później zostałem wysłany do klasztoru na 6 tygodni do lekarza. Mieliśmy mszę codziennie rano. Dla mnie, jako katolika było to duże wyróżnienie. Nadszedł czas kiedy musiałem wracać do jednostki, ale dostałem urlop i mogłem jechać do domu.

Jak wspomniałem wcześniej, najpierw byłem w kopalni. Później wysyłano nas do obozów i zwalniano. Jak przebywałem w obozie to mieliśmy możliwość wysłania listu do rodziny. Każda wiadomość była dokładnie sprawdzana przez Biuro SS.  Pamiętam, że jak wróciłem do domu to na komodzie był list ode mnie. Połowa tekstu była zatuszowana. Spaliłem go. Gdyby  po zakończonej wojnie niemiecki żołnierz zauważył ten list ( widniała na nim pieczątka SS, potwierdzająca moją obecność w obozie ), moglibyśmy być aresztowani lub zabici.

WSPAK: CZY BYŁ PAN ŚWIADKIEM EGZEKUCJI ?

K.B: W obozie niemieckim nie byłem świadkiem egzekucji. Jedynie bili, ale nie zabijali.

WSPAK: JAK UDAŁO SIĘ PANU UCIEC Z OBOZU NIEMIECKIEGO ?

K.B: Pewnego razu  na niemieckie ziemie spadło 6 sztuk angielskich spadochroniarzy. Był to nieogrodzony teren . Jak udało im się zająć te okolice, to z naszą kompanią  poszli w stronę Morza. Był tam okręt, a w około mnóstwo ludzi. Kapitan wygłosił przemówienie, kazał sobie podziękować, że nie było strzelaniny, że po niewoli wrócimy do domu. Każdy z nas musiał oddać wszystkie swoje rzeczy i udać się do krawca…..po numer. Określał on rozmiar munduru. Trzeciego dnia było zebranie, na którym wydawano karabiny.

WSPAK: CZYM PAN ZAJMOWAŁ SIĘ W ANGLII I DLACZEGO ZMIENIŁ PAN NAZWISKO ?

K.B: W Anglii nie byłem już Ksawerym Boldą tylko Michałem Barłogą. Zmieniono nam nazwiska, by Niemcy nie gnębili naszych rodzin, które pozostały w Polsce.

W Anglii dostaliśmy nowe mundury oraz broń.

Byłem w starym młynie. 8:00-10:00 śniadanie, 13:00-15:00 obiad. Mogliśmy sobie nakładać nieograniczoną ilość posiłków.  Większość z nas była niedożywiona. Przez cały pobyt byliśmy pod obserwacją lekarza.

W wojsku angielskim przeszliśmy musztrę, (tzw. trening żołnierski, którego celem jest wyszkolenie żołnierzy w sprawnym wykonywaniu rozkazów), która trwała 14 dni. Następnie odbyliśmy marsz 4 kilometrowy. 20 m za nami jechała ”Inka” – sklep, gdzie mogliśmy kupić papierosy albo piwo. Podczas tego marszu mogliśmy sobie odpocząć na tym samochodzie. Dowódca dawał nam rady i wydawał zaświadczenia. Następnie odbywałem naukę w szkole samochodowej, jako mechanik. Miałem prawo jazdy na wszystkie pojazdy, oprócz „gąsienicy”. Sam kurs robiłem2 dni. Kupiłem sobie motocykl.

Następnie uczyłem się w szkole saperskiej. Nauka trwała 3 lata, ale my musieliśmy się wszystkiego nauczyć w 5 miesięcy. Plamy na moich dłoniach to ślady po odłamkach min.

Egzamin zaliczyłem bardzo dobrze. Zostałem instruktorem-mechanikiem. Pół dnia nauczałem, a drugie pół przebywałem w warsztacie.

WSPAK: CZY OTRZYMAŁ PAN DOWODY UZNANIA ZA SWOJĄ PRACĘ, DOKONANIA, NP. ODZNACZENIA ?

K.B: Otrzymałem Medal Wojenny za zasługi podczas wojny i odznaczenie niemieckie. Dużo ludzi poległo i nie stawiło się w Niemczech. Większość co przeżyła to byli starzy żołnierze i ja.

Na mundurze nosiłem znaczek wojenny 1538 oraz znaczek wiary katolickiej. Niemcy takiego nie posiadali. Otrzymałem też oznaczenie gr krwi.

WSPAK: WALKA W OBRONIE POLSKI BYŁA NA PEWNO BARDZO TRUDYM ZADANIEM. GDYBY MIAŁ PAN WYBÓR, WALCZYŁBY PAN PONOWNIE ?

K.B: Oj nie, teraz już nie. Po tym wszystkim, co przeżyłem, nie zdecydowałbym się ponownie walczyć.


Lily


Inne artykuły z tej kategorii

Nasza szkoła na przestrzeni 65 lat... 17 Wrz 2010

- Wszystkie z tej kategorii -

Nie masz konta? Zarejestruj się

Zaloguj się na swoje konto