Kilka dni temu w Katowicach odbyło się wręczenie nagród „Eska Music Awards”. Akurat jadłam kolację i kawałek chleba utknął mi w przełyku - to oczywiście wpływ dzisiejszych trendów. W wielkim skrócie: prowadząca - Sonia Bohosiewicz przypominała swoim wyglądem i mimiką, czy też jej częściowym brakiem, Taylor z Mody na Sukces. Tomasz Kammel (hmmm czyżby wrócił do TVP?) jak zwykle plastikowy i  „Jankes” Jankowski, który wywarł chyba najbardziej pozytywne wrażenie z całej trójki ( pewnie dlatego, że jest dziennikarzem radiowym ).

W przerwach między nagrodami mogliśmy obejrzeć występy Ewy Farnej i Kayah (nie były z playbacku). Same nagrody nie były dla mnie żadnym zaskoczeniem, gdyż z góry spodziewałam się najgorszego J. Niestety, zdziwienie było wielkie - okazało się, że „gwiazdy”, co rusz zmieniające się na scenie były dla mnie zupełnie obce. Wymieniano nazwiska i utwory piosenek, o których nie miałam bladego pojęcia. Wiedziałam jedno - tracę czas na oglądanie promowania gwiazdeczek przez gwiazdeczki. Czułam się wyobcowana, a właściwie tak jakby zabrali mnie do odległej przyszłości muzycznej. Wyłączyłam telewizor i wróciłam do swoich zajęć. Jednak od kilku nocy czuję się „niedzisiejsza”. Muzyka jest moją pasją i zapewne nigdy się to nie zmieni, jednakże warto z kimś dzielić swe zainteresowania, o czym niestety nie mogę powiedzieć w swoim wypadku.

Postanowiłam więc w ramach eksperymentu  dostosować się na kilka dni do realiów Vivy, YT i popularnych stacji radiowych.
Efekt jest taki, że dalej nie pamiętam wykonawców i tytułów piosenek, których  wysłuchałam - może i dobrze! Zakładając, że  „artyści” znani góra z 3 hitów, zaczynają powoli usuwać się ze sceny muzycznej i po kilku latach świat o nich zapomina. Nie warto więc zawracać sobie głowy czymś (kimś) tak nieistotnym.

Kilka tygodni temu w ramach prezentacji muzyki programowej i absolutnej na WOKu miałam okazję do zaprezentowania kilku utworów z dowolnego okresu muzycznego. Wybór był trudny, zatem losowo wzięłam z półki 4 płyty. „Voices” Z. Preisnera, „Nieszpory ludźmierskie” J. K. Pawluśkiewicza, soundrack z filmu „Dingo” Milesa Davisa i chyba coś Jana Garbarka. Powiedziałam kilka słów o każdej z piosenek, po czym przyznałam, że słucham tego na co dzień.  Reakcja koleżanek z klasy była nieco podobna do mojej po obejrzeniu Eska Music Awards, z tym, że mnie nie śmieszy to, że „wieś ogląda, wieś się bawi”!!!  (nie obrażając bynajmniej mieszkańców wsi).

Dziś po wysłuchaniu i obejrzeniu ostatnich list przebojów, po kilkudniowej męce, którą sama sobie zafundowałam, z pełną odpowiedzialnością  śmieję się ze zwykłych odbiorców tego, co tanie, prymitywne, przesączone chorą erotyką i tym, jacy wszyscy są the bold and the beautiful.

Warto wspomnieć jeszcze o konkursie Eurowizji. Magda Tul zawstydziła pozostałych uczestników swoim występem. Tuż za nią była tylko: Holandia i Cypr.

Już niedługo Top Trendy i Festiwal Opole. Miejcie się na baczności i uciekajcie od telewizorów.


 


Nie masz konta? Zarejestruj się

Zaloguj się na swoje konto