Całkiem niedawno mogliśmy usłyszeć piosenkę „Nie przenoście nam stolicy do Krakowa” w wykonaniu Andrzeja Sikorowskiego i Grzegorza Turnaua. Dziś słowa te powinny brzmieć „Nie przenoście nam Bonieckiego do Warszawy (…) niech już pozostanie tam gdzie jest, najgoręcej o to proszą, dobrze ważąc własne słowa, dwa Krakusy Grzegorz T. i Andrzej S.”
W grudniowym wydaniu Gazety Wyborczej ksiądz Adam Boniecki mówił o nadchodzących zmianach: „Dla mnie będzie to rok ważny, bowiem z woli Kościoła (ściślej: mojego zakonu) mam opuścić w marcu fotel redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”. Przejęcie kierownictwa Redakcji przez kolejne pokolenie jest rzeczą naturalną i potrzebną: moim następcą będzie dotychczasowy zastępca, Piotr Mucharski, związany z Tygodnikiem od ponad 20 lat. Na uroczystsze pożegnanie przyjdzie jeszcze czas, zresztą nie będzie to odejście z Tygodnika, bo z pismem mam zamiar ściśle współpracować. Na przyszłość TP z nowym Naczelnym, ze świetnym zespołem redakcyjnym i wydawniczym, patrzę spokojnie i z nadzieją. Na nadchodzący rok zresztą też. Wierzę, że minione doświadczenia dobrze zaowocują w roku 2011, quod felix, faustum fortunatumque sit. (oby to było szczęśliwe, sprzyjające i pomyślne)”
Szczerze mówiąc, czytając ten artykuł kilka miesięcy temu nie wierzyłam, że może być to prawda. Mimo że Gazeta Wyborcza to wiarygodne źródło informacji, każdego dnia śledziłam losy Tygodnika Powszechnego, ba specjalnie założyłam nawet konto na Facebooku i Onecie by wiedzieć więcej i więcej.
Skąd to moje zainteresowanie? Odkąd tylko pamiętam rodzice i wujostwo starali się wpoić mi dobre wartości kulturalne, polityczne, muzyczne- myślę, że się to im udało i to nawet dobrze. Zawsze będąc w Krakowie ciocia brała mnie do Opery, Teatrów: najpierw do tych dla dzieci potem zaczęły się już coraz to poważniejsze spektakle- aż w końcu teraz to ja wyciągam ciocię. Wracając do domu często słyszałam z pokoju obok najróżniejszą muzykę, bez której teraz nie mogę się obejść. „Nieszpory Ludźmierskie” budziły mnie w każdą niedzielę, z kolei w każdy czwartek szłam dumnie do kiosku by kupić „Tygodnik Powszechny” (w mojej miejscowości czyta go tylko moja rodzina i emerytowany lekarz). Sterty Tygodników leżały na ziemi, półkach, stole a ja czułam się jak mała dziewczynka w jakimś niezwykle starym archiwum, przytłoczona ilością literek i wielkością gazety bez obrazków.
Wszystko tak na dobrą sprawę zaczęło się pod koniec gimnazjum, gdy wiedziałam, że uwalniam się od presji kolegów i koleżanek i mogę wreszcie być nawiedzoną sobą. Zaczęłam powoli interesować się małym-wielkim światem kultury tej niepopularnej i mniej znanej. Nikt nie ingerował i nie kierował dalszymi etapami moich udziwnień. Uśmiech cioci wystarcza by wiedzieć, że kieruję się w dobrą stronę i wybieram odpowiednie osoby, które mnie inspirują.
Tygodnik Powszechny czytam od czterech lat, i od tych czterech lat nie przeczytałam tam czegoś, co pozwoliłoby mi się do niego zniechęcić. Jest to, jak przystało na krakowską gazetę, trochę regionalna kulturalnie gazeta, jednakże dla kogoś kochającego tamte wiadomości i tych redaktorów to coś naprawdę fascynującego. Do moich ulubionych artykułów należą „Własnym głosem”- rubryka prowadzona głównie przez redaktora naczelnego (Boniecki, Mucharski), felietony Jana Klaty i Józefy Hennelowej, kiedyś pisała je również zmarła w maju Ewa Szumańska (Z pamiętnika młodej lekarki), działy: kultura, zmysły i cywilizacja.
Tygodnik Powszechny dał mi wiele możliwości, pokazał coś nowego- innego dla młodego człowieka, coś, czego nie można opisać. Pokazał, że czytając artykuły w nim ukazane można być elitą, wspinać się na wyżyny i być doskonałym pokornie kształtując swą osobowość. Jest to złoty środek pomiędzy wartościami liberalizmu i zasadami wiary, tradycją i nowoczesnością.
Niewątpliwie jest to gazeta mająca swoją historię, przeżywająca swoje wzloty i upadki (te drugie głównie ze strony państwa, które zarówno kiedyś jak i teraz nie jest dość przygotowane na zbyt liberalną, jego zdaniem, formułę pisma). Działalność gazety zostawała wielokrotnie zawieszana chociażby z takich powodów jak odmowa wstawienia nekrologu Stalina, czy krytyka wprowadzenia stanu wojennego. W latach 60. można było przeczytać publikacje Leszka Kołakowskiego, Zbigniewa Herberta, Władysława Bartoszewskiego, biskupa Życińskiego, czy genialnego Stanisława Lema. Jest to jedyne czasopismo, któremu wywiadu udzielił Jan Paweł II oraz na którego łamach ukazywały się wiersze Czesława Miłosza (dla ówczesnego redaktora Jerzego Turowicza)
W 1999 roku zmarł Jerzy Turowicz, jego następcą został ks. Adam Boniecki. Biografię Bonieckiego można oczywiście przeczytać na Wikipedii. Ja w wielkim skrócie napiszę tylko, że urodził się 1934 roku, należy do Zgromadzenia Księży Marianów, jest ściśle związany Katolickim Uniwersytetem Lubelskim, a jego kazania usłyszeć można było dotychczas w kościele św. Anny w Krakowie. Dla mnie jest to jeden z najmądrzejszych Polaków, słusznie nagrodzony złotym medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis” oraz Nagrodą im. Dariusza Fikusa za dziennikarstwo najwyższej próby w kategorii „Wydawca”. W 66. urodziny TP został odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski, w tym samym czasie odszedł również na emeryturę, przekazując swoje stanowisko Piotrowi Mucharskiemu.
Jest to prawdziwy Autorytet Moralny.
Kraków to miejsce magiczne- kiedyś jego ikonami byli: Piotr Skrzynecki, Czesław Miłosz, Marek Grechuta. Dziś większość osobistości krakowskich możemy ujrzeć jedynie w stolicy. Niektórzy lgnął tam ze względów ekonomicznych inni z powodów rodzinnych. Każdy, kto choć raz był w Krakowie nigdy o tym miejscu nie zapomni, tak jak Kraków nie zapomni o nim, bo Kraków to miejsce magiczne, a w nim wszystko zdarzyć się może.
Księże Adamie powiedziałeś kiedyś: „Pismo może być dobre, słuszne, ciekawe, ale też musi robić wszystko, żeby było czytane.” Nie wiem czy robiłeś wszystko, ale wiedz, że podczas twojej kadencji pismo było i dobre i słuszne i ciekawe. Dziękuję.