Czy masz czasem wrażenie, że czas ucieka nieco szybciej niż pokazują nam to wskazówki zegara? To tak jakby przyspieszał, gdy akurat zajmujesz się czymś niesamowicie interesującym - jak na złość. Kilka godzin wolnych od szkoły mija jak mile spędzony kwadrans, a później i tak odnosisz wrażenie, że właściwie nie zrobiłeś nic pożytecznego.
Chcesz zagospodarować cenne minuty i zająć się czymś na prawdę ważnym (nie zawsze przyjemnym) a tu... psikus. Znów żałujesz, że nie odrobiłeś pracy domowej, nie nauczyłeś się na ważny sprawdzian, nie odwiedziłeś chorej babci, ani nie napisałeś ciekawego tekstu.
Powód: nie było czasu. Uciekł. Tłumaczysz sobie, że miałeś dobre intencje: chciałeś go schwytać, zatrzymać dla siebie, lecz przemknął pomiędzy palcami niczym mgła w jesienny wieczór.
Ostatnio żyję myślą: "byle do soboty". Moja niemoc i lenistwo są wprost proporcjonalne do rosnącej w zabójczym tempie sterty prac domowych i listy terminów zbliżających się sprawdzianów. Z każdym dniem coraz częściej przeglądam kartki kalendarza. To nic, że znam już go na pamięć. Żyję od weekendu do weekendu, aż w końcu do ferii, które, jak wiadomo, nadejdą niebawem. Nadejdą i odejdą - nie zdążysz się nawet obejrzeć i zastanowić, kiedy znów będziesz stał u progu wejścia do szkoły. Później, jak co roku, przyjdą matury, wakacje, dla niektórych rozpoczęcie kolejnego etapu w życiu...
A czas nieustannie pędzi i ucieka, i choćbyś nie wiadomo co zrobił, i tak nie zdołasz za nim nadążyć, dogonić go ani zatrzymać, nawet na sekundę.
"I ja mam chwile filozoficznej zadumy. Staję sobie na moście nad Wisłą,
od czasu do czasu spluwam na fale i myślę przy tym: Panta rhei."
— Stanisław Jerzy Lec
Cytrynka