Wielu z nas, w tym również ja, nigdy przedtem nie miało okazji pojechać w góry. Wieczorem, w czwartek 27 maja podekscytowani i pełni zapału jak nigdy wyruszyliśmy z Pucka, by za kilkanaście godzin znaleźć się w wyczekiwanej od długich miesięcy górskiej mieścinie - Czorsztynie.
Czorsztyn
Czorsztyn powitał nas piękną, słoneczną, wakacyjną pogodą. Już pierwszego dnia zwiedziliśmy pobliski zamek. Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się, że zakocham się tak od razu... w cudownych górskich widokach, rzecz jasna. Nasza pierwsza wyprawa nie trwała zbyt długo. Po powrocie podano nam pyszny obiad w "Zajeździe pod smrekami", po czym przydzielono pokoje z widokiem na Pieniny w gościńcu obok. Wieczorem wraz z belframi urządziliśmy sobie grilla.
Widok z zamku na zalew Czorsztyński
Drugiego dnia weszliśmy na górę Lubań (1225 m n.p.m.), drugi co do wysokości szczyt Gorców. Następnie udaliśmy się na nieco niższy Wdżar (767 m n.p.m.).Tam najwięcej radości sprawił zjazd torem saneczkowym.
Kolejnego dnia wraz z przewodnikiem weszliśmy na Sokolicę (747 m n.p.m), a następnie zdobyliśmy najwyższy szczyt Pienin Właściwych - Trzy Korony (ok 950 m n.p.m). Podejście było dość strome, dużo gorsze niż na Lubań, więc kilka osób zrezygnowało z wejścia na szczyt. Niech żałują - widok był nieziemski...
Sokolica zdobyta!
zapierający dech w piersiach krajobraz z Trzech Koron
W początkowo pochmurny poniedziałek pojechaliśmy do Niedzicy. Tam kupiliśmy pierwsze pamiątki, zwiedziliśmy zamek i zaporę.
Zamek w Niedzicy
pamiątkowa fotografia klasowa na zaporze w Niedzicy
Następnym punktem wyprawy był spływ Dunajcem z rewelacyjnym widokiem na zdobyte dzień wcześniej Trzy Korony. Flisacy, czyli mężczyźni kierujący spływem, byli dość rozmowni i opowiedzieli nam kilka ciekawostek. Niestety, nie dość, że na tratwach chlapało z prawej i lewej strony, to w dodatku się rozpadało. Przemoknięci do suchej nitki stały ląd znaleźliśmy w Szczawnicy. Odniosłam wrażenie, że marne z nas wilki morskie.
widok na Trzy Korony z Dunajca
Ostatniego dnia spędzonego w Czorsztynie równie mocno padało i tylko siedemnastu śmiałków odważyło się wejść na Wysoką (1050 m n.p.m.). Reszta grupy zwiedzała Jaworki i Szczawnicę.
Pomnik Henryka Sienkiewicza w Szczawnicy
W Środę ze smutkiem pożegnaliśmy Czorsztyn, udając się tym samym do najpiękniejszego miasta w Polsce, czyli Krakowa. Wspólnie z panią przewodnik zwiedziliśmy Wawel, po czym mieliśmy bardzo dużo czasu wolnego, więc każdy ostatnie godziny wycieczki spędził inaczej.
Dzwon Zygmunta
Kościół Mariacki w Krakowie
Znaczna część grupy przed pomnikiem Smoka Wawelskiego
Tak bardzo pokochałam góry. Żal mi było opuszczać Czorsztyn a ze łzami w oczach żegnałam Kraków. Jestem przekonana, że kiedyś ponownie odwiedzę okolice Pienin, jak i przecudowne miasto Kraka!
Dziękuję wszystkim, za sprawą których miniony tydzień na długo pozostanie w mojej pamięci!
panorama Krakowa z Wawelu