Różowy ołówek w dłoni o różowych paznokciach. Blond włosy i sweterek z dekoltem. Poczekalnia. Dobrze, przyznaję się - kolejka do solarium. Na kolanach rozłożony zeszyt do fizyki...
I to jest właśnie ten element. Punkt kulminacyjny. Taki jeden przedmiot, a wyróżnia mnie z tej grupy, osadza w samym centrum zainteresowania.
Lala po prawej wydaje się być kompletnie zdezorientowana. Luzak z lewej wykorzystuje okazję i niby ze znudzenia zagląda mi przez ramię do zeszytu. Nachylony akurat pod takim kontem, że w połowie drogi ma mój (zdecydowanie "nie do szkoły i do kościoła") dekolt. Ciekawe, czy jego wzrok dotarł w końcu do rzędu cyferek...
Dziewczyna z naprzeciwka przez chwilę przygląda się mi z konsternacją, by za moment rozejrzeć się i wziąć ze stolika czasopismo. Nawet nie Focusa czy Cosmopolitan... Jakieś Naj. Przybiera niesprecyzowany wyraz twarzy i co chwilę na mnie zerka. Kiedy w końcu łapie mój wzrok na sobie, wydaje się być usatysfakcjonowana.
W końcu ląduję sam na sam ze świecącą na niebieskawo "trumną". Przyjemne ciepełko powoli rozchodzi się po moim ciele. Ostatnią myślą przed zapadnięciem w błogostan jest refleksja, że od dziewczyny z naprzeciwka różni mnie praktycznie tylko zawartość tych kartek papieru, które obie trzymałyśmy w dłoniach. Tylko, albo aż...
MrsSparrow