Szkoła. Po co jest? To przecież banalne pytanie, no nie? Po to, żeby się uczyć i zdobywać wiedzę. Po to, aby spotykać się ze znajomymi i rozmawiać na przerwach. Czy tylko w takim celu została stworzona placówka oświaty? Okazuje się, że niektórzy uczniowie nadali jej jeszcze jedną, ciekawą funkcję.
Wyobraź sobie, że jest poniedziałek - ten najlepszy, długo wyczekiwany dzień tygodnia, który wprost motywuje cię to pracy! Wyobraź sobie, że od 8:00 spędzisz 3 godziny lekcyjne czytając przeróżne wiersze, analizując i interpretując utwory i wysłuchując miłych bądź złośliwych dygresji profesora. I tym razem naprawdę chcesz się skupić. Naprawdę chcesz uważnie słuchać i notować każde słowo do zeszytu. Naprawdę tego chcesz, ale …
Za sobą słyszysz rozmowy i szepty, które niby są ciche, ale jednak cholernie irytujące. Do twoich uszu dochodzi również szeleszczenie papierka od kanapki, drożdżówki, pizzerii i odkręcanie wieczka od soczku multiwitaminowego firmy Tarczyn, albo Tigera. Odwracasz się i widzisz, że pewne osoby z twojej klasy urządziły sobie bufecik na ławce (!) i przez całe 135 minut mają zamiar na przemian dyskutować ze sobą i delektować się spożywaniem śniadanka! Bo przecież ta pięcio, dziesięcio, czy nawet piętnasto minutowa przerwa jest zbyt krótka na zapełnienie brzucha. J
Hałas nie umyka uwadze nauczyciela, który przez wszystkie lekcje, non stop zwraca uwagę owym konsumentom , a oni co? Dalej kontynuują swoje czynności. Dosłownie jak grochem o ścianę. Masz ochotę coś im powiedzieć, cokolwiek. Żeby po prostu byli cicho, bo przeszkadzają, ale wiesz przecież, że tego nie zrobią. Wiesz, że rzucą w twoją stronę jakimś tanin tekścikiem w stylu „zajmij się sobą”, „co ty masz za problem”, dlatego siedzisz spokojnie na krześle i z całych sił starasz się ich ignorować, jednocześnie skupiając się tematach lekcji. Jeżeli udaje ci się tak zrobić – to gratulacje! Naprawdę jestem godna podziwu dla osoby potrafiącej zachować stoicki spokój i anielską cierpliwość w takich warunkach. Jeżeli jednak zaczynasz się naprawdę męczyć i czujesz, że już dłużej nie wytrzymasz – to piąteczka! Mam dokładnie tak samo.
Do tego jeszcze nie rozumiesz nauczyciela, który co chwilę przerywa lekcje, aby znów upomnieć koleżków. Nie rozumiesz, dlaczego więcej uwagi poświęca tym przeszkadzającym, zamiast reszcie uczniów, którzy naprawdę chcą się czegoś dowiedzieć i dobrze napisać maturę. Dlaczego marnuje cenne minuty lekcji na powtarzanie w kółko „Macieju, przestań”, „Bartku, o czym mówiliśmy?, „Kasiu, możesz powtórzyć, co powiedziałem? „ I to, i tamto, sramto. Czy naprawdę nauczyciel nie może tego olać, zignorować, nie zwracać uwagi? A może prościej byłoby wyprosić takie osoby z klasy, aby na korytarzu dokończyły swoją ucztę, bo przecież do przerwy tak długo. Nie ukrywam, że drażni mnie takie zachowanie i stosunek zarówno do lekcji, jak i do nauczyciela. To bezustanne, permanentne, notoryczne przeszkadzanie.
Jeżeli naprawdę macie w 4 literach wiedzę, jaką chce wam przekazać profesor, to najzwyczajniej w świecie – nie przychodźcie do szkoły. Chodzicie do niej tylko po to, żeby się najeść? Żeby poplotkować o najnowszych informacjach? Lekcje nie są ani stołówką, ani jarmarkiem. Zdecydujcie się może na jedno. Albo rozmawiacie w taki sposób, żeby nie przeszkadzać innym, albo jecie – wtedy przynajmniej macie zapchaną buzię i nic nie mówicie. J