Jak ważny w dzisiejszym świecie jest głos nastolatka? Czy jego poglądy na różne sprawy życia codziennego mają jakiekolwiek znaczenie? I w końcu. Czy jego zdanie jest mniej ważne od zdania dorosłego? Gdzie jest granica pomiędzy fanaberiami niepełnoletnich, a sprawami naprawdę dla nich ważnymi?

 

Według mnie, młodzież ma coraz więcej do powiedzenia. Kiedyś powszechnym powiedzeniem było "ryby i dzieci głosu nie mają".  Dziś, czy to w szkole, czy w innych środowiskach społecznych wszyscy starają się uszanować pogląd, zdanie, decyzję na poruszany prze grupę temat niezależnie od wieku.

Głośną debatę na temat obniżenia wieku wyborczego do lat 15 przeprowadziło swego czasu ugrupowanie Ruch Palikota. Ale czy jesteśmy przekonani, że piętnastolatek jest w stanie podjąć decyzję wagi notabene państwowej? Przecież i większości osób dorosłych ma z tym problem. Słuchając moich rówieśników, często (choć nie zawsze) odnoszę wrażenie, że legalizacja marihuany i obniżenie wieku czynności seksualnych do lat 13 (!) to jedyne problemy obywateli Rzeczypospolitej. I całe szczęście, że ta absurdalna ustawa nie weszła w życie, bo piętnastolatek, który interesuje się polityką, poczeka do 18 lat, a idiota być może zmądrzeje.

Nauczyciel też człowiek. Czasem się myli. Czasem nie rozumie, że mamy więcej lekcji i prowadzony przez niego przedmiot wcale nie jest najważniejszy.  Czasem też po prostu nie chce wykazać odrobiny człowieczeństwa, zakrywając się regulaminem szkoły. Ma do tego oczywiście prawo. Młodzież ma również prawo wygłosić swoją opinię na dany temat. Zapytać o dodatkową lekcje, aby zrozumieć dokładnie zagadnienia omawianego tematu. Jednak istnieje pewne niebezpieczeństwo. Mianowicie, jeśli się nauczycielowi coś nie spodoba, ma prawdo zdetronizować klasę, ale REGULAMINOWO. Nie mówię oczywiście o wszystkich nauczycielach na świecie. Chodzi jednak o to, iż w szkole istnieje "powierzchowna wolność słowa". W tym budynku zdanie ucznia jest warte tyle co pająka za szafą. Pomimo tego pokusiłabym się o stwierdzenie, że to dobrze, iż nauczyciele nie dają sobie wejść na głowę szkolnym cwaniakom. Z drugiej strony belfer często nie daje możliwości "dogadania się" sumiennemu uczniowi, który po prostu miał gorszy dzień.

Nastolatek w ówczesnym świecie ma więcej do powiedzenia niż dorosły w latach 70. Może nasze zdanie nie jest tak ważne jak starszej i niby mądrzejszej osoby ( nie, to nie matematyka... tu niekoniecznie wiek jest wprost proporcjonalny do mądrości). Jednak w dobie współczesnej techniki to nie problem wypowiedzieć się  w sprawie dla nas ważnej.  A to czy kogoś to zainteresuje? Ważne, że nie zostaliśmy bezstronni, a co za tym idzie bezpłciowi i nijacy.


Nie masz konta? Zarejestruj się

Zaloguj się na swoje konto