„Bitwa pod Wiedniem” to dramat historyczny produkcji polsko-włoskiej w reżyserii Renzo Martinellego. Występują Fahrid Murray Abraham jako mnich Marco D’Aviano, Enrico Lo Verso w roli wezyra Kary Mustafy, a także Alicja Bachleda-Curuś w roli księżnej Eleonory Lotaryńskiej, Jerzy Skolimowski jako król Jan III Sobieski, Piotr Adamczyk grający Leopolda Habsburga i wielu innych aktorów. Autorami scenografii do filmu są Renzo Martinelli oraz Valerio Massimo Manfredi.
Akcja filmu rozpoczyna się wiele lat przed bitwą z Turkami pod Wiedniem i nie dotyczy nawet napięć między światem chrześcijańskim a muzułmańskim. Pewien mnich – Marco D’Aviano ma niespotykaną moc uzdrawiania ludzi. Swoje cuda czyni dzięki pokornej modlitwie. Pewnej nocy na niebie pojawia się kometa, dokładnie taka sama, która obwieszczała narodziny Chrystusa. Kiedy ojciec Marco spogląda w stronę komety przez lunetę, widzi krew. Zwiastuje to wojnę z Turkami. Ojciec Marco wyrusza do Wiednia, aby ostrzec arcyksięcia Austrii – Leopolda I Habsburga. Zostaje wyśmiany przez władcę i nieuprzejmie potraktowany przez siostrę monarchy. W niedługim czasie od wizyty mnicha, władca dostaje list od Kary Mustafy, z którego wynika, że Turcja szykuje się do wojny. Nadchodzi lato 1683 roku. 300 tysięcy wojowników Tureckich rozpoczęło oblężenie Wiednia. Leopold I Habsburg ucieka z miasta, którego broni zaledwie 15 tysięcy żołnierzy. Decydujące starcie ma miejsce 12 września 1683 roku. Wszystko wskazuje na zwycięstwo Wielkiego Wezyra, kiedy to sytuację ratuje polska husaria pod wodzą króla Jana III Sobieskiego. Film kończy się śmiercią Kary Mustafy, który po przegranej bitwie zostaje skazany na śmierć i uduszony na oczach jednej z żon i ukochanego syna.
Sposób przedstawienia tak ważnego wydarzenia historycznego jest porażką włoskiego reżysera. Sceny filmowe zawierają dużo sztucznych efektów, które aż rzucają się w oczy. Przykładów jest mnóstwo, ale wymienię tylko kilka z nich. Na samym początku polsko – włoskiej produkcji uwagę przyciąga śnieg, po którym wędruje mnich Marco, jeszcze jako nastoletni chłopiec. Nie trzeba długo się wpatrywać, aby nie dostrzec, że jest to efekt pracy grafika komputerowego. Kolejnym przykładem jest sztuczne tło w scenie, w której arcyksiążę Leopold Habsburg czyta list od wezyra. Znajdujące się w tle zasłony zostały po prostu namalowane . Prawdziwe jest jedynie krzesło, na którym siedzi monarcha. Kolejnym rażącym błędem sztabu filmowego jest sposób przedstawienia polskiej husarii. Każdy przecież wie, że polski husarz w swoich skrzydłach miał metalowe pióra mające na celu zrobienie hałasu podczas jazdy i odstraszenie wroga. W filmie zostały zastąpione ptasimi piórami. Takich „wpadek” w produkcji jest o wiele więcej.
Film historyczny powinien zaciekawić oglądających. W przypadku „Bitwy pod Wiedniem” jest jednak inaczej. Nie polecam obejrzenia tego filmu, gdyż to gwarancja nudy i marnowania czasu. Jest to kpina z tak ważnego faktu w dziejach Polski i całej Europy.