Gdy za oknem deszczowa pogoda, a w naszym sercu smutek i przygnębienie, potrzebujemy jakiejś odskoczni. Jedni z nas malują, inni imprezują, a ja po prostu tańczę.
Zastanawiam się, kiedy zaczęłam kochać ten rodzaj sztuki. Oglądamy z rodzicami nagrania video, na których mam dwa latka i próbuję naśladować ruchy starszej siostry. To chyba wtedy zaczęła się ta cała fascynacja.
Muzyka od zawsze była obecna w moim sercu. Gdy ją słyszę, dzieje się ze mną coś takiego, czego nie potrafię opisać. Czuję w środku ciepło i szczęście. Kiedy przytrafi mi się coś niemiłego, mogę się 'wyżyć' w tanicu. Wystarczy chwila, abym poczuła się lepiej. Niektóre programy telewizyjne pokazują, ile on daje radości ludziom.
Dla mnie taniec jest pewnym rodzajem intymności i sposobem na wyrażanie samej siebie. Gdy tańczę, czuję ulgę, oczyszczenie oraz spełnienie i dopiero wtedy uświadamiam sobie, że życie ma sens.
Chciałabym wam wszystkim polecić ten rodzaj sztuki. Spróbujcie poćwiczyć dla samych siebie, chociażby w domu przed lustrem, a może doznacie podobnych odczuć.