/ fot. cobrasoft/sxc.hu/ fot. cobrasoft/sxc.huKrytyka. Nieustannie temat tabu. Wszyscy boimy się krytyki. Nie lubimy krytykować, bo to stawia nas w złym świetle, formuje niezbyt przyjemny obraz w oczach innych. Nie chcemy krytykować, bo boimy się odwetu ze strony innych. Nie lubimy być krytykowani, bo nasze słabości i wady to najbardziej skryta i chroniona przed światem część naszej intymności.

 

Mówią, że co cię nie zabije, to cię wzmocni. Wszystko, co istnieje, jest w pewien sposób potrzebne. Gdyby nie było potrzebne - nie istniałoby. Myślę, że w idealnym świecie, bylibyśmy na tyle silni psychicznie, że krytyka byłaby naszą przyjaciółką. Motywowałaby nas do dalszej, prawdopodobnie bardziej efektownej pracy. Niestety, nie żyjemy w idealnym świecie. Tutaj i teraz krytyka kojarzona jest ze złośliwością, gruboskórnością, wiecznym niezadowoleniem i bezsensownie rzucanymi pod nogi kłodami. Uzasadniona, podszyta nie chęcią strofowania kogoś, ale zwykłą, ludzką, życzliwą opinią i podpisana nie grubiaństwem, ale miłością do perfekcji. Taka krytyka może być jak zaklęcie, sprawić cud i wychować noblistów.

Dążenie do ideału to bezustanne eliminowanie wad. Nie z każdej perspektywy widać wszystko. Nie każdy punkt widzenia jest w stanie objąć cały obraz. Dlatego uważam, że nie jest grzechem pokazać komuś, gdzie naszym zdaniem leży jego słaby punkt. Z kolei zbrodnią na czyjejś drodze do doskonałości jest układanie na niej obłudnie pięknych róż pochwały. Bo jeśli chwalimy za rzeczy nijakie, to czym potem nagrodzimy postępy?

MrsSparrow

 


Nie masz konta? Zarejestruj się

Zaloguj się na swoje konto