Kiedyś były miejscami dla dość ograniczonej liczby ludzi. Idyllą dla kogoś, kto chce obcować z kulturą, rozwijać kreatywność, kto interesuje się sztuką. Dzisiaj te miejsca zazwyczaj pełnią zupełnie inną funkcję, ściślej "galerii" handlowych. Są to miejsca, z których kipi komercja, ale cóż się dziwić, w końcu takie jest ich zadanie. Popularność, osiągalność, a raczej wszechobecność i niezwykle eleganckie, by nie rzec luksusowe nazwy tych miejsc, co dzień przyciągają do siebie setki tysięcy klientów.
Pod przykrywką pięknego wystroju, posadzki z kamienia, zdobionych szyldów zwabiają do siebie ofiary. Są nimi ludzie, którzy chcą się rozerwać, poprawić sobie humor. Kiedy przekraczasz próg odsłonięty przez automatycznie rozsuwane drzwi, które zdawałoby się robią Ci miejsce, zapraszając do środka, już jesteś w pułapce. Nie myśl nawet, że dasz radę kupić tylko to, co potrzebne. Nie wiem czy kiedykolwiek ktoś tego dokonał. Plakaty z promocjami, oblepiające witryny, błagają wręcz, żebyś na nie spojrzał. No a Ty przecież się nie oprzesz.
Jeśli boisz się, że zagubisz się w przestworzach ogromnych powierzchni, „galerie” mają na to sposób. Z pewnością znajdziesz w nich automaty z interaktywnymi planami poszczególnych pięter. Masz problem z chodzeniem po schodach – użyj windy. "Galerie" to wszystko robią dla Ciebie, byś czuł się w nich komfortowo. Nawet jeśli nie lubisz robić zakupów lub nie narzekasz na brak ubrań, zjedz coś chociaż w barze albo idź do kina.
Możesz robić wszystko, co chcesz, bylebyś robił to właśnie w galerii.
Możesz robić wszystko, co chcesz, bylebyś nie robił nic pożytecznego.