Każdy miał z nimi styczność. Każdy zna ich imiona. Każdy musi kojarzyć, nawet jeśli bez znajomości treści. Chyba też każdy dostaje białej gorączki, kiedy słyszy, że musi je poznać, chociaż po łebkach.

 

Obrośnięte kurzem melancholijnie leżą na półkach. One wiedzą, że nikt ich nie chce. Biblioteka jest dla nich niczym Przylądek Dobrej Nadziei. Tam też są niechciane, ale chociaż ktoś weźmie je do domu. Z przymusu, no ale weźmie. Lektury, ach lektury, jakiż smutny ich los. Dlaczego u większości osób, te bezbronne dzieła wzbudzają tak negatywne emocje? Mickiewicz, Sienkiewicz, Słowacki poświęcali dla nich całe życie. A my, uczniowie, nie mamy siły, by na nie spojrzeć.

Jednak trzeba...

Ja naprawdę chcę się z nią dogadać, pomyśleć o niej pozytywnie. Postanowiłam. Nie będę już jej obgadywać, naprawdę. Koniec z wykrzywianiem twarzy na jej widok. Próbuję zauważyć jej pozytywną stronę. Myślę sobie: "to nie flaczki, może dam radę się do niej przekonać". Więc biorę do ręki jedną z nich. Dostrzegam kilka aspektów. Najpierw nazwisko autora. Kiedy je widzę, czuję tę muzealną woń. Niby coś kojarzę, ale brzmi trochę jakby właściciel tych danych był kumplem Mieszka I, ewentualnie Bolesława Chrobrego, na pewno nie młodziej. Następnie mój wzrok zjeżdża na dół, dostrzegam tytuł. Chcąc nie chcąc moje myśli zaczynają rozgryzać potężną łamigłówkę. Mianowicie: o czym może być to dzieło. Jaki związek mogą mieć słowa na okładce, pod nazwiskiem, z treścią książki.

"Wygrałam życie" - moje credo, do czasu, kiedy zorientowałam się, że to, co przeczytałam, to jak na razie okładka. Następuje chwila, ta chwila. Otwieram książkę. Strona tytułowa. Jakaż to duma mnie rozpiera, kiedy czytając ją, uświadamiam sobie, że te informacje są mi już znane. Niżej umieszczona, biblioteczna pieczątka, strasząc, utwierdza mnie tylko w przekonaniu, że dzieło musi pamiętać przedpotopowe czasy. Przewracam kolejne strony, czytając je. Nucąc za Andrzejem Dąbrowskim: "Mijają dni, miesiące, mija rok"...

Przeczytałam.

Czując się jak Sokrates, stwierdzam niebywały wniosek, filozoficzne "Wiem, że nic nie wiem", staje się moim mottem życiowym.


Nie masz konta? Zarejestruj się

Zaloguj się na swoje konto