Jedna z teorii spiskowych mówi, że Stach nie umarł, że żyje i rozsyła listy do swoich wybrańców. Stachu, jeżeli wiesz, gdzie On jest, przekaż mu list w moim imieniu.


Drogi Witku,

dawno Cię u nas nie było, więc postanowiłem napisać do Ciebie ten jakże luźny list i opowiedzieć  pokrótce, jak to u nas w teraźniejszości jest. Szaro. W zasadzie nic istotnego się nie zmieniło. Dalej średnia życia wynosi 70 lat, podróżujemy pociągami, mamy ten sam kalendarz. Jednak, i musisz zdać sobie z tego sprawę, zbliżamy się do końca. Jego początek widać już wyraźnie. Prawdopodobnie nie będzie to spektakularny koniec: widzę teraz Stacha. Nie będzie to koniec supernowej - piękna eksplozja po całym życiu jasnego promieniowania. My spadamy we wszystkich kierunkach. Upadamy, gwoli ścisłości, upada język, kultura upada, moda, muzyka, literatura już dawno wybiła sobie zęby o bruk; ale to nie przeszkadza jej dalej upokarzać samej siebie. Tapla się w błocie, gównie i ścieka do kanału. Nie powstaje nic nowego, a wszystko, co powstaje, jest porównywane do waszego; i blado przy waszym wypada. Nie udawaj zdziwionego, obaj wiemy, dlaczego. Mówiłeś o tym już dawno.

Co do twojego ostatniego listu: nie mogę powiedzieć, aby był przyjemny. W zasadzie trochę nas, mnie i teraźniejszych upokorzyłeś. Mówisz, że wszyscy kłamiemy, mówisz, ze oszukujemy siebie nawzajem. Nawet w miłości nie można się uchronić przed gębą. Przykro mi, ponieważ nawet w mojej znalazłem kilka gęb i gębek. Ale nie o tym. Dzisiaj chciałem Ci napisać o twojej wizji. O wizji twojej popieprzonej szkoły, twojego jak wcześniej świata. Wyobraź sobie, że ktoś odważył się rozwinąć, trochę zmienić i przerobić na własny użytek twój pomysł. Pewnie spurpurowiałeś ze złości > PLAGIAT . Jest jeszcze gorzej. Wolałbym, aby twój list ktoś opublikował i splugawił przeróbką, aby zarobił na tym fortunę, ale aby nie uczynił z niego prawdy, wszech obowiązującej normy/formy. Otóż życie! Życie zweryfikowało fragmenty, wycięło resztę, rozwinęło co trzeba i wprowadziło samo w siebie, samo do końca, nie wiedząc co robi – tę chorą i sztuczną wizję prawdy.

Zacznę od szkoły. Pamiętasz zapewne Twoje upupienie. Jako fikcyjny manifest. Otóż, błąd. Podsunąłeś masonerii pomysł, który powoli, ale wszedł w życie. Upupienie jest normalną, zwyczajną procedurą, tak zwyczajną, że niezauważalną – jak oddech, którą propagują wszystkie placówki edukacyjno-hodowlane. Idzie mi o hodowlę przeciętniaków. Stach jednak miał fart. Upupienie jest propagowane, uprawiane przez profesorów, szatniarki, a przede wszystkim przez sytuację stworzoną w szkole. To prawda, najbardziej upupia nas sytuacja, codzienność, w jakiej przyszło nam przebywać. Najbardziej upupiamy się sami, sami w społeczności, sami siebie, ja jego, a on mnie. To wszystko w atmosferze zaklętego uśmiechu. Upupiamy się brakiem ambicji, profesorowie upupiają nas pobłażliwością, swoim brakiem ambicji, lecz są też tacy, którzy upupiają nas stricte Twoją wizją. Poprawiają nasze wypowiedzi. a’la jak nie zachwyca, skoro tłumaczę, że zachwyca. Ten list – jak mniemam – również zostanie upupiony. Chociaż teraz – wobec tak jawnej „demaskaty” może  tak nie być - ale nawet jeżeli – to stanie się tak tylko po to, aby pokazać mi, jak bardzo się mylę – co według systemu upupi mnie jeszcze bardziej. Jednak co, jeżeli gdzieś uczy się młody Mickiewicz? Czy jego też upupią i zabiją w nim geniusz, którego nie widzą?

Młodziakowie są już faktem. Są faktem i więcej, są normą – nie są gębą, której należy się wstydzić. Są tak normalni, że nasi teraźniejsi zaczynają się wstydzić rodzin normalnych-przeszłych. Tych, z matką i ojcem na właściwym miejscu, tych z dziećmi pod opieką, a nie nad opieką rodziców. Obawiam się, że siewca chaosu – kompot nie wystarczy, żeby pokazać sztuczność i brak fundamentów w takiej rodzinie. Zakorzenili się oni tak bardzo w akceptacji nieślubne dzieci społecznej, normalności i realiach teraźniejszości, że wszelaka inność, nawet ta najbardziej szlachetna i słuszna dostała miano gęby i właśnie z nią się walczy.

Zapewne będzie to dla Ciebie przykre, ale zauważyłem w tobie syndrom Julka Verne’a. Spójrz, Verne w tysiąc osiemset którymś pisał książki czysto fantastyczne. O lotach na księżyc, o łodziach podwodnych i innych zupełnie niestworzonych rzeczach. W tym jednym jesteście równi – pisaliście o niestworzonych rzeczach. W przeszłości był to pisarz science fiction, a u nas? Teraz czyta się to jak książkę przygodową, realną… prawdopodobną. Już nikt nie zwraca uwagi na prorocze wizje Julka. Na prawdziwy sens i fenomen. Teraz już chodzi tylko o akcję, a nie o wizje rodem z Nostradamusa. Z Tobą będzie tak samo. Byłoby rzeczą straszną, gdyby w przyszłym porządku  - dla porównania – w iście Orwellowskim porządku świata Twoje listy stały się literaturą historyczną. „Podwaliny edukacji i kultury przyszłości – Ferdydurke” To byłaby tragedia. Gdyby twoja schiza  stała się kiedyś historycznym faktem w prawdzie. Wszystko jednak ku temu zmierza – już jesteś normą (przynajmniej we fragmencie) więc do faktu historycznego niedaleka droga. Tym bardziej, że nie o to chodziło. Ty chciałeś nam pokazać, że kłamiemy i gramy, a my w przyszłości zaczniemy uważać że tak trzeba. Ty coś przerysujesz a my zamiast myśleć i wyciągać wnioski – przyswoimy… Świat teraz jest w stanie przyswoić wszystko. Smak nie ma już takiej potęgi – nie każe wyszydzić, wypluć. Teraz potężny jest margines błędu i tolerancja.

Strasznie żałuję, że nigdy nie dane mi było Ciebie spotkać. [Anfas]. Tylko te przeklęte listy, wymiany myśli. Ja poznaję Twoje, Ty moje. I nic. Żałuję, że nie miałem okazji napić się z wami, Tobą i Stachem wódki. Że nie rozmawialiśmy. Ciężko mi, bo rozumiem, o czym myślimy, ale nikt inny poza mną i może Tobą się tego nie dowie.

Pozdrów Stacha

Ty masz z nim lepszy kontakt – łatwiej wam się porozumieć

Teraźniejszy - Neret


Nie masz konta? Zarejestruj się

Zaloguj się na swoje konto