Początek rozważań nad sensem mojego marzenia.

Okazuje się, że ktoś czyta - czyta i myśli

Zastanawiam się ostatnio, czy można dojść do takiej wprawy, aby bez użycia grama opisu, za pomocą samej mowy, dialogów przedstawić jakąś sytuację, problem, schemat czy fantazję. Czy odbiór takiego tekstu – zupełnie nieskażony światem przedstawionym, nie otwierałby nowych możliwości przed odbiorcą.

Wyobraźmy sobie, że opis przyrody, uczyć czy myśli osób mówiących w prozie przeszkadzają nam odbiorcom w interpretacji. Przeszkadzają we własnej interpretacji, w szukaniu własnego sensu, alegorii, nawiązań do nas samych. W końcu każdy czytelnik jest inny i każdemu należy się od jednej książki tyle samo. Opis ogranicza, rozwiewa wątpliwości i rozwiązuje wszystkie problemy, kończy domysł. Nic do niego nie można już dodać, taki opis jest już zamknięty. Przechodzimy machinalnie do następnego, i następnego, i następnego, i następnego, tak do końca. Wyobraźmy sobie książkę – otwartą. Książkę przedstawiającą jakiś problem, lecz w sposób nieskończony... Akcja mogłaby dziać się w próżni, w czarnym pokoju, w teatrze, na dworze czy w ogrodzie. Tego nie wiadomo, to należy do czytelnika i do tego, jak on tę sytuację chce widzieć. Co myśli bohater, którego wypowiedź czytamy? Czy kłamie, czy się boi? Nie wiadomo – jedyne co jest, to litery i idąca za nimi treść. Treść otwarta. Nie można tego porównać nawet z mową. Przecież w mowie możemy stosować emfazę, pauzy, krzyk. Mówca mruży oczy, uśmiecha się kącikami ust, podnosi brwi – słowem, przekazuje treść między wersami. Nie chcę tego! Czysta treść, brak zanieczyszczeń. Wszystko co powiedziane jest tylko częścią przekazu. W przeciętnej książce  na wątek składa się masa szczegółów. Narracja, wypowiedzi bohaterów, opisy przyrody, pomieszczeń, pogody. To wszystko sugeruje nastrój, w jakim wątek się rozgrywa. W Prozie otwartej jedynym narzędziem sugerującym cokolwiek czytelnikowi byłby odpowiedni dobór słów. Słów, całych wypowiedzi, bo jedynie to byłoby widoczne na białej kartce. Byłoby to w dużym uproszczeniu  połączenie dramatu i prozy. Dramatu, jako ciągłych dialogów i prozy z jej możliwościami kreacji, z jej alegoriami do rzeczy prawdziwych czy w ostateczności z jej wpływem na odbiorcę.

Wiem, czym to pachnie. Czystą Formą, poniekąd szaleństwem. Burzeniem ładu, fundamentów i przyzwyczajeń. Nikt nie będzie czytał tak nieprzystępnej propozycji. A poza tym, to już było i się nie przyjęło. Jednak proza czysta, byłaby czymś innym niż szaleństwo Witkacego. Proza czysta, to wyjście do każdego, podanie ręki każdemu odbiorcy. Mądremu i głupiemu inteligentowi i inżynierowi, programowemu nauczycielowi i zbuntowanemu uczniowi. Proza czysta nie zamyka się na odbiorców, nie jest przeznaczona tylko dla tych, którzy szukają nowości czy chcą przeżyć wstrząs metafizyczny. Chcę, aby wszystko, co tylko możliwe, pozostało w domyśle, bo każdy domysł jest inny. Chcę, żeby nikt już nigdy nie usłyszał – „źle, ta książka nie jest o tym”. Ta książka będzie o tym, o czym chcesz, aby była. Będzie taka jak twój humor, jak twoja sytuacja, jak twoje problemy. Po prostu większą część napiszesz w niej sam – czytając i dopowiadając to, czego według ciebie w niej brakuje.

Neret



Nie masz konta? Zarejestruj się

Zaloguj się na swoje konto