Dżuma. I już w tym miejscu sprawa się komplikuje. Nie jest możliwe napisanie krótkiego komentarza do tej powieści - broszury, napisanie krótszego tekstu o Dżumie niż sama Dżuma. Tak, powieść Camusa jest broszurką w porównaniu z tematem, który podejmuje. Mam wrażenie, że Dżuma jest najkrótszym komentarzem do Dżumy, do Dżumy czy do ogólnej problematyki poruszanej przez Camusa  de facto w każdej książce, dramacie czy eseju (Obcy, Upadek, Kaligula, Mit Syzyfa). Ten tekst będzie (tak myślę) bardzo chaotyczny, gdyż będę chciał w nim dotknąć wszystkiego, co tylko przyjdzie mi do głowy. Będę chciał otworzyć temat tej książki, całą filozofię, którą porusza, a dopiero w następnych tekstach jakoś ten bałagan poukładać i uporządkować. MOTTO – Zacznę jednak od początku. Nigdy wcześniej nie spotkałem się z książką, w której motto odegrałoby tak istotną rolę. Motto, jak chcą autorzy nowych matur, ma być kluczem do lektury i to właśnie w jego kontekście czytelnik powinien odszyfrowywać kolejne poziomy treści. Jednak nigdy wcześniej nie zdarzyło się, by motto było  tak oczywiste i zawiłe zarazem. „Jest rzeczą równie rozsądną ukazać jakiś rodzaj uwięzienia przez inny, jak ukazać coś, co istnieje rzeczywiście, przez coś innego, co nie istnieje”. To motto zapowiada książkę o uwięzieniu. Zapowiada parabolę, swoistą symulację, wizualizację jakiś rzeczywistych sytuacji pod pozorem nieistniejących, uniwersalnych zdarzeń w uproszczonej fabule. W końcu ostatnią i najważniejszą informacją, którą możemy wyczytać z tych pięciu wersów jest zapowiedź filozofii. Zapowiedź problematyki, którą Camus poruszy na kolejnych stronach. Otóż całe motto brzmi absurdalnie – jest totalną, nielogiczną bzdurą. Nagromadzenie tych samych wyrazów o przeciwnych znaczeniach, chaos i wspomniany wcześniej absurd przywodzą główną myśl egzystencjalizmu*, którego nośnikiem jest Dżuma w pierwszej kolejności. Egzystencjaliści uważali, że życie jest nieskończonym absurdem. Egzystencjaliści nie szukają życia, chętnie pozbyliby się go, „szukają racji bytu, sensu życia, walczą o regułę i jedność”. Tak oto motto Dżumy otwiera książkę w sposób specjalny. Pięciowersowy kluczyk do niewiele większych, broszurkowych drzwi, za którymi kryje się absurdalny bezkres poszukiwania sensu, prawdy i reguł rządzących ludzkim życiem.

* Ta daleko idąca interpretacja motta wyszła z ust Z. Babiaczyka, autor sam nigdy  na to nie wpadłby. (przyp. autora)

STYL – Dżuma to książka pod każdym względem fascynująca. Możliwe, że nie każdy się ze mną zgodzi, ale nie podlega żadnej dyskusji fakt, iż jest ona napisana w sposób co najmniej wyjątkowy. Mało jest dzieł, które można poznać po sposobie ich napisania, po stylu. Zazwyczaj jest to przeszkoda – mam tutaj na myśli  np. „Trans-Atlantyk” czy „Ulissesa”, których styl jest owszem oryginalny, lecz przez to staje się całkowicie nieprzezroczysty. „Pan Tadeusz”, „Szewcy” – z nagromadzeniem wulgaryzmów, tutaj styl jest przystępniejszy i równie wyszukany; jednak Camus w swoim dziele użył języka zwykłego, współczesnego, przyswajalnego i przezroczystego, a mimo wszystko po dziesięciu zdaniach jestem w stanie określić czy to Dżuma czy cokolwiek innego. Wydaje mi się, że cała magia stylu Dżumy jest zawarta w stylizacji tej zwykłej powieści na „tajemną kronikę z czasów, np. średniowiecza”. Niesamowita mądrość, filozoficzne tezy wyciekające ze szpar tej powieści a przy tym wcale nie przeszkadzają w przyswajaniu fabuły, która wciąga i jest naprawdę prosta (zauważ, że uniknąłem słowa banalna).

FABUŁA – Ostatnio spotkałem się z pewną ciekawą i bardzo kontrowersyjną interpretacją Dżumy. W wielkim skrócie powieść Camusa była przedstawiona jako wielki nadęty balon unoszący się nad głowami wyidealizowanych, nierealnych marionetek w maskach humanizmu. Chodziło o to, że Camus stworzył bohaterów tak idealnych i w tym swoim idealizmie tak płaskich, że cała Dżuma i jej wielkość (jako wielkość dzieła literackiego) została zdegradowana. „Humanistycznymi fatałaszkami, w jakie przybrał swoich bohaterów, autor zrobił krzywdę swojej powieści.” Autor tych słów powiedział, że lektura Dżumy była dla niego istną katorgą, a on sam po jej przeczytaniu ma wrażenie zmarnowanego czasu. Nie zgadzam się z tym. Owszem fabuła i bohaterowie Dżumy mogą być, jak chce autor tej interpretacji, nadęci jak wielki balon, ale ja pytam dlaczego tak piękny balon wartości i moralności chcemy przebijać już w momencie jego oderwania się z kart powieści? Może lepszym pomysłem jest przyjęcie do wiadomości, że to balon i zastanowienie się dlaczego ktoś zadał sobie tyle trudu, żeby ten balon nadmuchać. Może taki balon aksjologii i etyki zdąży wnieść coś do naszego życia, zanim go przebijemy, a jego resztki spadną na bruk? Balon to złe słowo, zdecydowanie lepszym jest parabola – wynikająca z motta. Tak, fabuła jest parabolą. Uniwersalnym, prostym, łatwym do zrozumienia nośnikiem poważnych problemów i wartości, których odpowiedniki możemy zaobserwować w świecie współczesnym – „w czymś, co istnieje rzeczywiście”.

DŻUMA – bo czym może być tytuł? Oczywiście jest to kolejna składowa wielkiej przypowieści. Taki tytuł sugeruje metaforyczność dzieła. Ale co rozumiemy przez metaforę Dżumy? Może lepiej byłoby nazwać Dżumę symbolem? W takim razie co symbolizuje Dżuma? Swoją powieść Camus napisał w 1947 r. Dżuma jest w takim razie wojną. Drugą wojną światową, która zamknęła miasta, społeczeństwa i przetrzebiła populację globu – oczywiście, Dżuma jest wojną, ale symbole mają tę specyficzną właściwość, że nigdy nie da się jednoznacznie określić ich znaczenia. Możemy się jedynie zbliżać do sedna, ale nigdy go nie osiągniemy. Dżuma jest Dżumą! Tak, Dżuma jest chorobą zakaźną, dokładnie ostrą zakaźną chorobą gryzoni przenoszoną przez pchły zakażone pałeczką dżumy. Choroba, szok, tragedia i katastrofa zmuszająca całą społeczność do położenia swojego życia na szali. Dżuma jest więzieniem. Więzieniem dla człowieka wolnego. Więzieniem bez ścian, więzieniem psychicznym, psychiczną torturą, zastraszeniem i pozbawieniem nadziei. Jest karą boską, dowodem na istnienie Boga i sednem teodycei. Dżuma w końcu jest symbolem zła tkwiącego w człowieku, inną nazwą jądra ciemności, które drzemie na dnie ludzkiego serca, dopóki dopóty człowiek tego zła nie obudzi. Wtedy Dżuma sieje zniszczenie, przenosi się z człowieka na człowieka, nie oszczędzając niewinnych. Zło jednego człowieka (dyktatora na przykład) przenosi się na wszystkie, chodźmy najsłodsze dzieci jej systemu. Dżuma będzie się przenosić do skończenia świata, lub skończenia populacji, chyba że znajdzie się ktoś, kto zatrzyma to zło w sobie i nie przekaże go dalej. Wtedy Dżuma znowu uśnie, do następnego razu, kiedy to „obudzi swoje szczury i pośle je, by umierały w szczęśliwym mieście”. Ostatnim możliwym znaczeniem tytułu jest Dżuma jako symbol ludzkiego życia. Nie śmierci – życia. Otóż, wyobraźmy sobie, że rok panowania Dżumy w Oranie, przekładamy na całe życie jakiegokolwiek człowieka. Żyje on w ciągłym strachu, mało się śmieje, funkcjonuje, ale ciągle czeka na koniec, bo wie, że jest zarażony, jest zadżumiony życiem. Wszystko zaczyna od początku, ale nie widzi w tym sensu (-> egzystencjalizm), bo jedyną nagrodą, jaka go czeka, jest śmierć. Śmierć w męczarniach, z dymienicami na karku i ciągłym pragnieniem w ustach. Możemy również zmniejszyć skalę. Wyobraźmy sobie, że ostatnie 48 godzin życia zadżumionego jest całym życiem jakiegoś tam człowieka. Rodzi się chory (na życie), jest coraz gorzej – dorasta, starzeje się, życie ledwo się zaczęło, a już trzeba walczyć o jego przedłużenie. 36 godzina, męka starości, walka o ostatnią prostą, cierpienie i ból życia. W imię czego? Po co? To jest Dżuma.


Zostali jeszcze bohaterowie, ale to w innym artykule…

Neret


Nie masz konta? Zarejestruj się

Zaloguj się na swoje konto