Potrzeby obywateli świata wciąż rosną. Mimo że się nie zmieniają, ciągle ewoluują. Kiedyś wystarczył super koleś, potem trzeba było go połączyć z nietoperzem, pająkiem lub innym niezwykłym zwierzakiem. Teraz to nie wystarcza i choć Janosik czy Zorro byli naprawdę oryginalni, świat potrzebuje czegoś nowego. Nie musi nosić kombinezonu czy maski, ważne żeby był super.

Superman – nadludzka siła, rentgen w oczach, przystojny z podwójnym życiem i do tego lata. Batman – mnóstwo gadżetów, nieograniczone fundusze, szkolony przez Nina w walce wręcz, a jaki ma samochód… Spiderman – zwinny, silny, strzela siecią, łazi po ścianach, plus lekka schizofrenia. Janosik – podrywa chłopki, strzela do monet z samopału, walczy szablą z murgrabią i zawsze przechytrzy wszystkich chytrych. Dr House – nigdy się nie myli, zawsze ma rację, jest w oczywisty sposób lepszy od innych, a za jego egoizm i cynizm wszyscy go podziwiają.


Potrzeby obywateli świata wciąż rosną. Mimo że się nie zmieniają, ciągle ewoluują. Kiedyś wystarczył super koleś, potem trzeba było go połączyć z nietoperzem, pająkiem lub innym niezwykłym zwierzakiem. Teraz to nie wystarcza i choć Janosik czy Zorro byli naprawdę oryginalni, świat potrzebuje czegoś nowego. Nie musi nosić kombinezonu czy maski, ważne żeby był super.

I taki jest. Nie tapla się w kurzu hiszpańskiej pustyni – chodzi, a raczej kuśtyka po sterylnie czystym, oszklonym szpitalu krzycząc, poniżając, gnębiąc i gnojąc. Najciekawsze jednak jest to, że sami gnębieni czy dopiero co zgnojeni cieszą się i z dumą wycierają ślinę z twarzy. Taki jest on – mój idol, inspiracja i poniekąd marzenie, malutkiego chłopca – wielbiciela Batmana i Dr. House’a.

Nie myśl, że tylko mój. Kiedyś już pisałem o tym zjawisku (w odniesieniu do wiedźmina) największym sukcesem House’a jest to, że każdy chciałby być nim. Może nie do końca nim, ale każdy chciałby mieć jego skille. Bo czymże jest strzelanie siecią w porównaniu z nieomylnością? Czymże jest nieograniczony fundusz w porównaniu z nieograniczoną wiedzą? Czymże jest być superbohaterem w porównaniu z byciem prawie Bogiem? I to jest sekret House’a. Scenarzysta – człowiek niewątpliwie genialny (w aspekcie marketingowym) dał mu moc, jakiej pragnie każda istota ludzka. Dał mu władzę niemal boską. House’owska wieża Babel się nie zawaliła.

Dlaczego niemal boską? House  nikogo nie wskrzesza a sam kuśtyka, do tego jest narkomanem. Jednak nikt nigdy mu nie umarł, a jeżeli już miał takiego pecha – to nie z winy House’a. Różne przypadki chodzą po ludziach. Prawdą jest, że House jest aroganckim skurczybykiem. Normalnie byś go nienawidził, ale tutaj mamy do czynienia z medic-fiction do tego w pięknej, jak na serial telewizyjny reżyserii. Dobry reżyser potrafi kierować uczuciami widza. Wszystko, za co nienawidzilibyśmy normalnego człowieka, jednocześnie kochając House’a jest jego zasługą.

 I bardzo możliwe, że są ludzie, którzy nienawidzą postaci wykreowanej na ludzkich wadach i kilku skillach zaczerpniętych od Conana Doyle’a, ale jedno jest pewne: w istocie ludzkiej leży chęć boskiej mocy, nieomylności i wszechwiedzy. I właśnie za to należą się brawa i głębokie ukłony twórcy tegoż właśnie charakteru.


My powinniśmy tylko płakać nad swoją naturą – ukształtowaną w raju

Neret



Nie masz konta? Zarejestruj się

Zaloguj się na swoje konto