Na świecie panuje ogrom zła, wiele osób potrzebuje pomocy. Niestety, coraz rzadziej zauważamy ludzkie cierpienie, nie potrafimy współczuć, odwracamy wzrok, gdy widzimy kogoś w potrzebie. Na szczęście są osoby, które pomagają. Robią to bezinteresownie, dla siebie. Oczywiście mowa o wolontariuszach. O ludziach, którzy oddają siebie, a także swój cenny czas innym, tym, którzy tego potrzebują. Potrzebują rozmowy, rozrywki, a czasem po prostu towarzystwa…

Rozmowa z Karoliną Lademann. Karolina to czynna wolontariuszka w Hospicjum pw. św. Ojca Pio w Pucku. Uczennica liceum w Pucku.

Robert Mach: W jaki sposób i dlaczego zostałaś wolontariuszką?

Karolina Lademann: Zaczęło się wszystko od tego, że byłam w szkolnym kole Caritas. Jeździłam na różne akcje, razem z ludźmi z hospicjum. Nie miałam kontaktu z osobami chorymi. Po roku ktoś bardzo mi bliski zachorował na nowotwór, wtedy zauważyłam, jak bardzo tacy ludzie potrzebują pomocy. Moja koleżanka zabrała mnie do Hospicjum, żeby pokazać mi jak to wszystko wygląda. Pierwszego dnia zobaczyłam, że czuję się tam jak w domu i że pomagam innym, a oni mnie. Zostałam wolontariuszką, ponieważ chciałam pomóc tym, którzy tej pomocy potrzebują. Wiedziałam, że dzięki mojej pomocy będą się częściej uśmiechać i chociaż na chwilę zapomną o bólu, który codziennie im towarzyszy.

R.M.: Czyli zostałaś wolontariuszką z własnego wyboru?

K.L.: Tak. I cieszę się z tego wyboru.

R.M.: Jakim ludziom pomagacie? Co dla nich robicie?

K.L.: Pomagamy ludziom, którzy cierpią nie z własnej winy. Walczą, by żyć. Myślę, że najważniejsze, co dla nich robimy, to rozmowa. Bardzo im pomaga, często widać to po ich oczach. Oprócz rozmowy gramy z nimi w ich ulubione gry, karmimy ich, ale czasami chcą przy nas pomilczeć, tak po prostu.

R.M.: Wygląda to na ciężką pracę. Czy zdarza Ci się płakać po spotkaniu z takimi osobami, a może nawet podczas samych spotkań?

K.L.: Muszę przyznać, że często płaczę po wyjściu z oddziału. Przy pacjencie staram się nie okazywać łez, ale nie zawsze umiem się powstrzymać. Ciężko patrzy się na ból człowieka.

R.M.: Jaka najsmutniejsza historia zdarzyła Ci się podczas Twojej pracy?

K.L.: Pamiętam, że gdy któregoś dnia przyszłam do hospicjum, na korytarzu siedział pewien pan, który oglądał rybki pływające w akwarium. Podeszłam do niego, przywitałam się, porozmawiałam... Był bardzo zabawny, ale nie mówił dużo o swojej chorobie. Obiecałam mu, że będę przychodzić do niego częściej. Nauczył mnie grać w szachy i tego, jak poprawnie czytać… (śmiech) Gdy niedawno przyszłam do hospicjum, to dowiedziałam się, że ten pan odszedł. Było mi przykro, że nie zdążyłam się z nim pożegnać, usłyszeć go po raz ostatni, ale nadal pamiętam, jak na mnie krzyczał, kiedy zrobiłam zły ruch podczas gry w szachy.

R.M.: Co Tobie osobiście daje praca w hospicjum? Satysfakcję? Spełnienie?

K.L.: Bycie wolontariuszką dodaje mi pewności siebie. Pokazuje, że warto walczyć do końca z całych sił. Nieraz widziałam osobę chorą, która wierzyła, że może wyzdrowieć i tak się stawało. Dzięki Hospicjum czuję, że jestem komuś naprawdę potrzebna, ponieważ gdy widzę chociażby jedną uśmiechniętą osobę, to wiem, że zrobiłam coś dobrego.

R.M.: Czego nauczyła Cię praca w hospicjum?

K.L.: Przede wszystkim nauczyłam się rozmawiać z ludźmi. Na różne tematy, także te najcięższe. Potrafię również słuchać drugiej osoby, zrozumieć ją i dodać jej otuchy. Zobaczyłam też, że człowiekowi można pomóc zwykłą obecnością. Nie potrzeba wielkich słów, żeby sprawić komuś radość.

R.M.: Wolontariusz uczy wiele, ale mimo to nadal mało jest ludzi chętnych to takiego działania. Jak zachęciłabyś młodych ludzi do pracy w hospicjum?

K.L.: Myślę, że najlepszym sposobem byłoby pokazanie im, jak to wygląda. Oczywiście, nie każdy będzie czuł się tam dobrze, ale każdy z nas może być wolontariuszem akcyjnym. To też ogromna pomoc.

R.M.: Miejmy nadzieję, że w przyszłości będzie coraz więcej ludzi chętnych do pomocy. Czy masz może jakieś osobiste przemyślenia na ten temat?

K.L.: Tak, wolontariat to ciężka praca, ale jest często najbezpieczniejszą formą niesienie pomocy, bo pomagać można w różny sposób, ale trzeba pamiętać, aby nie być naiwnym. Inaczej można zostać oszukanym i zamiast pomagać innym, to my będziemy potrzebować pomocy. Pamiętajmy również, że każdy kiedyś będzie starszy i też będzie chciał być pod dobrą opieką.

Rozmawiał Robert Mach

Nie masz konta? Zarejestruj się

Zaloguj się na swoje konto