Po obejrzeniu filmu „Weronika postanawia umrzeć” postanowiłam napisać trochę na temat psychologii jako nauce i wyborze życiowym wielu młodych ludzi.

Jak każdy człowiek chciałabym robić w życiu to, co lubię, a wszystko wskazuje, że psychologia należy akurat do tych dziedzin nauki, które mnie interesują. W wakacje przeczytałam parę książek bardzo dobrych psychologów i uważam, że wiedza ta jest przydatna. Ogólnie chyba mało kto zaprzeczy, że psycholodzy są pożyteczni. Niestety, coraz więcej ludzi z powodu swoich ułomności, sytuacji życiowej, wypadku, prześladującej przeszłości czy po prostu problemu ze sobą nie panuje nad swoim życiem. Nie zawsze zwykła rozmowa z przyjacielem, a nawet z dziesięcioma przyjaciółmi zaradzi wszystkiemu i sprawi, że poczujemy się lepiej. Okazuje się, że ludzka psychika jest tak głęboka i zawiła, że czasem potrzeba specjalisty, by ktoś, kto ma problem, mógł się odnaleźć na nowo.
Ale czy każdy może być takim specjalistą?

Wielu absolwentów szkół średnich decyduje się (często z „powołania”) studiować psychologię. Sama też miałam taki zamiar. Doszłam jednak do kilku wniosków.

Po pierwsze: psycholog powinien sam panować nad swoją psychiką, mieć mocne nerwy, odpowiedni dystans. Nie wystarcza sama chęć pomagania biednym, zagubionym ludziom. Nie bez przyczyny w różnych filmach oglądamy psychologów, którzy nie mogą sobie poradzić z własnym życiem. Fakt, każdy psycholog to tylko człowiek, ale jednak wymaga się od niego troszkę większej stabilności. Przyznam szczerze, że nie potrafiłabym bez wyrzutów sumienia leczyć innych, sama będąc słabą i bezradną.

Po drugie: nawet jeśli można wypracować w sobie te mocne nerwy, dystans i inne potrzebne cechy czy z czasem nie zatraci się wrażliwości? Jest taka możliwość, że po paru latach wykonywania tego zawodu dojdzie do mechanicznego leczenia pacjentów, a nie do prawdziwej, emocjonalnej walki o lepsze funkcjonowanie potrzebujących. Z drugiej strony, ile takich emocji powinien włożyć w swoją pracę psycholog? Nie zawsze jest się naładowanym pozytywną energią. Każdy ma gorsze lub lepsze dni. Z wnioskiem numer 2 łączy się moje przemyślenie numer 3: jak to wpłynie na kontakt psychologa z jego przyjaciółmi? Czy do każdego problemu swoich bliskich będzie miał naukowe wyjaśnienia i zarzucał nimi wszystkich wokół? Sądzę, że na dłuższą metę normalny człowiek, który ma po prostu ochotę się wygadać nie oczekuje wielkiego uświadamiania jak rzeczywiście to funkcjonuje i co na to nauka. 

Po czwarte: odniosłam wrażenie, że psychologia ukazuje człowieka prawie jak robota. Książki, które przeczytałam, były dobre, konkretne, ale okazuje się, że na wszystko jest jakieś wytłumaczenie. Każdy mechanizm ma wyjaśnioną przyczynę. Jak w elektronice? Może nie do końca to porównanie jest dobre, bo przecież nie wystarczy na nowo „zaprogramować” człowieka lub „zaszczepić mu antywirusa”, by zaczął znowu poprawnie „działać”. Człowiek nie jest na pilota ani nie posiada guziczka „restart”. Jednak jest określone, który problem jest normalny i z czego wynika i który problem jest nienormalny i „jak go naprawić”. 

Pomoc psychologiczna to ciężka, żmudna praca, ale potrzebna! Skoro nasz świat coraz bardziej podupada warto przygotować się na to, że i my kiedyś trafimy do tego specjalisty. Jeśli jednak jesteś na tyle silny, by sam stać się takim specjalistą, to składam hołd i podziwiam, bo ja nie jestem. Żałuję.  

                                                                                                xyz 



Nie masz konta? Zarejestruj się

Zaloguj się na swoje konto