Według pewnych naukowych badań człowiek co 7 lat dokonuje w swoim życiu, osobowości, poglądach dużych zmian. Nic zatem dziwnego, że niektóre gwiazdy zmieniają swój wizerunek o 180 stopni i na przykład z wielce zbuntowanych nastolatek zmieniają się w piękne łabędzice z dużymi dekoltami i słodkim wyrazem twarzy. Takie zjawiska nie tylko zachodzą w świecie biznesu. Czy to zła metamorfoza?

Można spekulować i prowadzić naprawdę długie dyskusje na ten temat. Jako młodzi ludzie jesteśmy zwolennikami wyrażania siebie i wypowiadania swojego zdania bez względu na wszystko. Każdy z nas stara się być indywidualistą. Wierność własnym zasadom - ot co! Dlatego jak zapytam uczniów LO, co myślą na temat nowej pani Chylińskiej i jej świeżej płyty, to większość odpowie mi, że to powód do załamania lub jak to określił Najsztub w wywiadzie z Agnieszką : "idę się pochlastać".

Jednak czy mamy tu do czynienia z niewiernością wobec własnych zasad? A może nazwiemy to komercją? Niewykluczone, że coś w tym jest. Jednak gdyby sie przyjrzeć głębiej tej sprawie, to można też wziąć pod uwagę inne opcje. 
Odwołując się do przykładu pani Agnieszki Ch. (a jest to jeden z najlepszych przykładów i najbardziej znanych w obecnym czasie) można zauważyć ciekawy proces pewnego rodzaju dojrzewania. Wizerunek ostrej, gwałtownej, może nawet wulgarnej młodej kobiety z dawnych lat z biegiem czasu i wydarzeń życiowych ulegał powolnym zmianom. Sytuacja rodzinna i rozwój własnej osobowości na pewno wpływają na człowieka dosyć "kojąco". Kogo nie nęci szczęście rodzinne lub nie cieszy samorealizacja?

Czas leci, młodzieńcze lata przemijają. Dziewczyny starają się być bardziej kobiece, co dodaje im poczucia wartości, a chłopcy szukają sposobów na pokazania swoim wybrankom jacy to potrafią być zaradni i myśleć perpektywicznie. Nic w tym złego - naturalny proces. Tak też pani Agnieszka tłumaczy swoją metamorfozę. Podziwiam jej zdecydowane i całkiem mądre zdanie w tym temacie. Naprawdę. Aczkolwiek nie zachęca mnie to nawet do ściągnięcia z Internetu jej nowej płyty.

Kończąc przyznam, że boję się trochę o siebie. Dziwnie mi się robi, jak pomyślę sobie, że za parę lat może mi zależeć na kobiecości bardziej niż potrafię to sobie dziś wyobrazić. Mam tylko nadzieję, że nigdy nie będę żałowała siebie z lat młodzieńczej "fikuśności".

xyz



Nie masz konta? Zarejestruj się

Zaloguj się na swoje konto