Ostrzeżenie

JUser::_load: Nie można załadować danych użytkownika o ID: 468.

×

Ostrzeżenie

JUser::_load: Nie można załadować danych użytkownika o ID: 468.

No i stało się. Po raz osiemdziesiąty pierwszy rozdano złote statuetki zwane Oscarami. Sama gala była co najmniej przeciętna. Mało humoru, Hugh Jackman jako prowadzący starał sie jak tylko mógł, ale... i tak nic to nie dało, a popularny Wolverine  wyszedł bladziej niż albinos na słońcu. Cieszy polski akcent, mianowicie pojawinie sie Janusza Kamińskiego. Polak, który dwukrotnie został nagrodzony przez Akademie pojawił sie w krótkim filmiku wyreżyserowanym specjalnie na potrzeby gali przez Judda Apatowa. Bohaterami owego przerywnika były postacie z Boskiego Chilloutu, ostatniego dzieła reżysera, który zasłynął historią człowieka, co 40 lat czekał, by sobie poużywać. Tyle tytułem wstępu, a teraz pora przejść do konkretów, czyli do nagród.

Oczywiście zgodnie z przewidywaniami wielkim wygranym tegorocznej gali okazał sie "Slumdog. Milioner z ulicy". Obraz nominowany w 10 kategoriach zgarnął aż 8 statuetek. Jak zwykle musiał sie też znaleźć ten, co zostaje okrzyknięty wielkim przegranym. W tym roku padło na "Ciekawy Przypadek Banjamina Buttona". Obraz zgarnął co prawda 3 Oscary, jednak w mniej znaczących kategoriach, a przy liczbie 13 nominacji matematyka jest prosta: porażka!


    Przejdźmy jednak do poszczególnych kategorii. Zostawiąjąc największe perełki na koniec, pozwole sobie zacząć od kategorii mniej znaczących. Na pierwszy ogień muzyka, czyli coś na co osobiście w filmie zwracam ogromną uwage. Oscar w tej kategorii powędrował do A.R. Rahmana za muzyke do filmu "Slumdog". Czy zasłużenie? Trudno rostrzygnąć, gdyż konkurencja w tym roku była bardzo silna. Thomas Newman (nominowany już dziesięciokrotnie, nigdy jednak nie wyszedł z gali trzymając w ręku Oscara) stworzył genialną ścieżke do "Wall-Ego". Równie dobrą robote wykonał Danny Elfman jednak jego Akademia większą symaptią nigdy nie darzyła. Osobiście uważam, iż najlepszym wyborem byłoby  uhonorowanie Alexandre'a Desplat'a za "Ciekawy przypadek Benjamina Buttona", ale co ja tam moge?
   
    A.R. Rahman pojawił sie na scenie jeszcze raz, gdy otrzymał drugą tego dnia nagrode tym razem za najlepszą piosenke. Aż dwie jego kompozycje były nominowane w tej kategorii, a ostatecznie zwycięski okazał się utwór "Jai ho". Przyznać trzeba że sam Rahman wydawał sie bardzo zaskoczony takim werdyktem, gdyż jak sam twierdzi był przekonany, że nie ma szans w rywalizacji z Peterem Gabrielem. No ale jak sie stoi na scenie z Oscarem w ręku to trzeba sie troche podlizać.

    Najlepszy pełnometrażowy film animowany. Kategoria w której zwycięzca mógł być tylko jeden. Wall-E był największym faworytem (i najlepszym nominowanym filmem) i dostrzegli to nawet lubiący zaskakiwać, gburowaci i podstarzali członkowie Akademii, a sam film już staje sie klasyką gatunku.

    W kategorii najlepszy aktor drugoplanowy również był tylko jeden faworyt. Za zmarłego tragicznie przed rokiem Heatha Ledgera, jednego z najlepiej zapowiadających sie młodych aktorów, statuetke odebrała jego matka. Był to bardzo wzruszający moment gali, a w oczach wielu zgromadzonych pojawily sie łzy. Aktor otrzymał nagrode za postać Jokera w "Mrocznym Rycerzu" Nolana.  Gdyby tak Akademia dostrzegła go w "Tajemnicach Brokeback Mountain" w których zagrał fenomenalną role kowboja co miał zapędy do skoków w bok z Jake'em Gyllenhaal'em, ale wtedy jeszcze nie wolno było nagradzać za role geja, co by sobie ludzie pomysleli?

   Teraz chyba myślą inaczej, a świadczy o tym statuetka dla Seana Penna w kategorii najlepszy aktor pierwszoplanowy za role Harveya Milka. Fakt faktem aktor wyszedł na wyżyny w najnowszym dziele Gusa van Santa, jednak można sie spierać, czy został wyróżniony zasłużenie. Powód do tych wątpliwości jest jeden, a zwą go Mickey Rourke. Aktor, który już dawno upadł i to z hukiem, a później jeszcze pare razy dosięgnął dna, zagrał fantastyczną role w najnowszym dziele Darrena Aranofsky'ego pod tytułem "Zapaśnik". Statuetki jednak nie dostał i było to małą niespodzianką. Oscary jednak z niespodzianek słyna więc nie odbierajmy im tej cechy rozpoznawczej i postarajmy sie być bardziej wyrozumiali dla szanownych członków Akademii.
   
    Kolejną kategorią gdzie nie było wątpliwości jakie nazwisko padnie po wypowiedzeniu już wręcz sakralnych słów "and the Oscar goes to..." była najlepsza aktorka pierwszoplanowa. Kate Winslet za role w "Zaklinaczu słów" nagorde otrzymała jak najbardziej zasłużenie pozostawiając konkurencje dwa okrążenia z tyłu.

    Danny Boyle najlepszym reżyserem. Przy takich nominowanych jak Ron Howard, Gus van Sant, czy David Fincher jest to nie lada wyczyn. Przyznać jednak trzeba że Boyle zabrał sie za "Slumdoga" w sposób godny pozazdroszczenia. Twórca znany z filmu o biegających, żądnych krwi mutantach, zombiakach, czy jak ich tam nie nazwać nakręcił "Slumdoga" w nowatorski sposób. Sprawił, że to miasto (mianowicie Bombaj) stało sie niejako reżyserem. Film w zamyśle miał być stworzony tak aby przedstawić miasto takim jakim jest naprawde i aby osiągnąć ten efekt Boyle po prostu popłynął z prądem i dał wszystkiemu żyć swoim życiem, przez co osiągnął genialny efekt końcowy.

   A teraz prosimy o fanfary, gdyż właśnie oto doszliśmy do najważniejszej kategorii, na którą czekają wszyscy męcząc sie przez kilkugodzinną galę. Najlepszym tegorocznym filmem zostaje "Slumdog. Milioner z ulicy". Czy ktoś jest tym faktem zaskoczony? Z pewnością nie. Najnowsze dzieło Boyle'a było największym faworytem, a przed Oscarami konsekwetnie zbierało wszystkie nagrody. Jednak nasuwa sie w tym momencie proste pytanie. Czy "Slumdog" rzeczywiście był najlepszym filmem minionego roku? Oczywiście wielu zwolenników filmu poprze decyzje Akademii, jednak nietrudno będzie znaleźć tych, którzy zupełnie sie z tą nagrodą nie zgadzają. Co prawda "Slumdog" to film bardzo dobry, szczególnie w dobie kryzysu, aczkolwiek po ogłoszeniu wyniku pozostaje pewien niedosyt. Niedosyt odnośnie filmu "Frost/Nixon", który pozostawia "Slumdoga" z tyłu. Jednak tak to już bywa, że Akademia nie zawsze wybiera film najlepszy, tylko ten który powinien zostać uznany za najlepszy, a jak sie zdążyliśmy już przekonać jest to spora różnica.

    Podsumowując. Oscary rozdane. Obyło sie bez większych niespodziankek. W większości kategorii wygrali faworyci. Nie ze wszystkimi decyzjami mozna sie zgodzić, ale tak jest zawsze. Minął kolejny rok, rok dobry, aczkolwiek wciąż mając w pamięci poprzednie Oscary przypominamy sobie "To nie jest kraj dla starcyh ludzi" i " Aż poleje sie krew". Tych obrazów w tym roku pobić sie nie udało i pewnie długo sie nie uda, ale trzymajmy kciuki. A na koniec pozdrowienia dla szanwonych członków Akademii, oby na kolejnej gali w końcu pokazali, iż dobrze sie stało, że to w ich rękach leży  wręczanie najważniejszych nagród filmowych.

                                                                                                                                                                                         jonfen
    


Nie masz konta? Zarejestruj się

Zaloguj się na swoje konto